– Zdiagnozowałem, czego brakowało kadrze jako zespołowi, ale też poszczególnym graczom. Widziałem mecze polskich klubów w europejskich pucharach. Chciałem zrozumieć, jak wygląda siatkarska codzienność w Polsce – mówił o swoich przygotowaniach do podpisania kontraktu z PZPS-em Raul Lozano.
Raul Lozano był pierwszym zagranicznym trenerem reprezentacji Polski. Argentyńczyk prowadził reprezentację od 2005 do 2008 roku. – Zanim podpisałem kontrakt z PZPS, przeprowadziłem analizę polskiej drużyny, która wystąpiła na igrzyskach w Atenach w 2004 roku. By przystąpić do konkursu na selekcjonera, musiałem napisać plan rozwoju reprezentacji. Bardzo chciałem zostać trenerem Polaków. Wiedziałem, że od dłuższego czasu kadra nie ma się najlepiej, ale zdawałem sobie sprawę z tego, do czego jest zdolna. Sam byłem graczem, gdy po wodzą Huberta Jerzego Wagnera wygrała złoto na igrzyskach olimpijskich – wspominał. – Pracowałem bardzo ciężko, by rozpisać program rozwojowy drużyny. Dokonałem analizy statystycznej i obejrzałem wszystkie mecze z igrzysk z Aten. Znałem też graczy, którzy w tamtym czasie grali we Włoszech. Zdiagnozowałem, czego brakowało kadrze jako zespołowi, ale też poszczególnym graczom. Widziałem mecze polskich klubów w europejskich pucharach. Chciałem zrozumieć, jak wygląda siatkarska codzienność w Polsce – dodał.
Wielu wspomina, że to dzięki Argentyńczykowi wokół reprezentacji nastąpiło wiele pozytywnych zmian organizacyjnych. Chociaż ośrodek w Spale był dobrze zaprojektowany, to brakowało tam między innymi odpowiedniego sprzętu na siłowni. – W 2005 roku nie było tam siłowni dostosowanej do potrzeb siatkarzy. Składała się ona z kilku pomieszczeń, ale brakowało w niej odpowiedniego sprzętu – sztang, dysków czy obciążników. Poza tym nie było maszyn do prewencji urazowej, a reszta rzeczy nie była dopasowana do sportowców wzrostu przeciętnego siatkarza. Łóżka w pokojach były długości 190 centymetrów. W tamtym momencie w drużynie miałem dwunastu czy piętnastu zawodników mierzących prawie dwa metry wzrostu. Nie było łatwo na tym spać. Poza tym kucharz, który pracował w obiekcie, wychodził o 18:30. Po tej godzinie nie mogliśmy liczyć na ciepłe posiłki. Obiady były zimne, dlatego siatkarze nie byli najedzeni. Trzeba było ich karmić na miarę sześciogodzinnych treningów wysiłkowych, a nie jak „normalnych” ludzi, którzy mają standardowe zapotrzebowanie kaloryczne. Internet w budynku był tak słaby, że z pokojów nie można było wysłać maila. Stroje, które dostali siatkarze, były niekompletne. W codziennej pracy brakowało drobnych sprzętów – gum elastycznych, piłek lekarskich czy platform do treningu. Nie robiono statystyk z meczów – ani przed spotkaniami, ani w trakcie. Funkcja statystyka nie istniała w takim zakresie, w którym jest obecnie. Tak naprawdę w wielu obszarach dokonaliśmy zmian, od spraw sanitarnych, do fizycznego przygotowania. Było to około trzydzieści – niektóre z nich były bardziej, a inne mniej istotne – opisywał Lozano.
Pod wodzą argentyńskiego szkoleniowca reprezentacja Polski w 2006 roku sięgnęła po wicemistrzostwo świata. – Drugie miejsce na mistrzostwach było niezwykle ważne dla każdego członka zespołu. W dużej części było to spowodowane trzydziestoma latami bez medalu w historii polskiej siatkówki. Mieliśmy pecha, że w finale graliśmy z najlepszą drużyną w historii. Mam świadomość, że trener może wykonać niesamowitą pracę i nie wygrać z drużyną pierwszego miejsca. To dla wielu osób oznacza, że coś poszło nie tak. Ja uważam inaczej – zaznaczył.
Cały materiał Sary Kalisz w serwisie sport.tvp.pl
źródło: sport.tvp.pl