Kuriozalny mecz Wisły Warszawa z Chemikiem Police na szczęście już za nami. Do wczorajszego popołudnia nie wiadomo było gdzie, kiedy i czy w ogóle dojdzie do tego spotkania. Okazało się, że rywalizacja była chyba bardziej wymagająca dla sztabu organizacyjnego polickiego klubu, niż dla zawodniczek. W drodze do Warszawy musieli opracować nowy plan, bo okazało się że tak naprawdę jadą do Łodzi i tam muszą w ciągu kilku godzin mieć dopięte zakwaterowanie i wyżywienie.
Było nerwowo, ale dyrektor zarządzający Chemika Radosław Anioł podkreśla, że nie w organizacji, czy widzimisię sztabu był problem. Przede wszystkim stanowcza postawa jego klubu wynikała z dbałości o dobro zawodniczek.
Wszyscy znają wasze hasło „gramy, nie narzekamy”, ale w ostatnich dniach chyba granice waszej cierpliwości zostały mocno przesunięte?
– Jak widać – nadal „gramy, nie narzekamy”, choć tym razem rzeczywiście trochę ponarzekaliśmy na organizację. Nie chodziło jednak o nas, klub, działaczy czy organizatorów, a o nasze zawodniczki, które przygotowują się do ciężkiego meczu z Developresem, który jest dla nas bardzo ważny. Można powiedzieć, że będzie to walka o sześć punktów. W tym czasie musieliśmy zająć głowy meczem, który nie jest bez znaczenia, trzeba go było rozegrać i zmierzyć się takimi wielkimi problemami, ale podkreślam że najbardziej istotne w tym wszystkim były zawodniczki.
Jak wspomniałeś, teraz przed wami ciężki mecz z Developresem. Splot wydarzeń sprawił, że macie okazje dziś obejrzeć rywala na żywo. Zrobicie to, czy jednak zależy wam na szybkim powrocie do Polic?
– Dzięki naszym wczorajszym działaniom udało się zmienić godzinę meczu z Wisłą. Zamiast o 20:30, zagraliśmy o 12:00. Zależało nam, żeby szybko rozegrać spotkanie i wracać do domu, więc nie obejrzymy dziś meczu Developresu, bo już jutro o 14:30 mamy zaplanowany trening w hali meczowej w Policach i będziemy się przygotowywać do starcia z rzeszowiankami.
źródło: inf. własna