Przyjmująca Impelu Wrocław Megan Courtney rozgrywa swój pierwszy pełny sezon w profesjonalnej karierze. Po przyjeździe do Polski musiała szybko dorosnąć, ale radzi sobie świetnie. – Wiele się o sobie dowiedziałam w Polsce – mówi.
Jak to się stało, że w USA – w kraju, w którym wiele innych dyscyplin jest bardziej popularnych – wybrałaś akurat siatkówkę?
– Grałam w koszykówkę i siatkówkę. Cała moja rodzina jest siatkarska. W szkole średniej musiałam dokonać wyboru, a bardziej do mnie przemawiała właśnie siatkówka. To dla mnie łatwiejszy sport. Wiedziałam, że mogę osiągnąć w tej dyscyplinie bardzo dużo, więc uznałam, że warto spróbować.
Pod koszem byłaś dobra?
– Byłam całkiem niezła, ale w trakcie jednego z sezonów doznałam kontuzji kolana i przez to porzuciłam ten sport, skupiając się na siatkówce.
Twój starszy brat także jest siatkarzem.
– Tak – grał w college’u, a teraz trenuje drużynę szkoły średniej w Ohio. To idealny człowiek do długich rozmów. Mogę wylać z siebie swoje frustracje, porozmawiać o mojej grze. Wiem, że rozumie to, o czym mówię lepiej niż ktokolwiek z moich bliskich.
Brat nie ma problemu z telefonami w środku nocy spowodowanymi różnicą czasu między Polską a USA?
– Trochę mu to przeszkadza (śmiech), ale mi zdecydowanie bardziej. Kiedy mam czas, żeby z nim porozmawiać, to jest w pracy, a gdy ją kończy – ja już śpię. Czasami trudno jest znaleźć wspólny termin, ale koniec końców jest dla mnie zawsze wtedy, kiedy go potrzebuję.
Zaczęłaś przygodę z zagraniczną siatkówką od Portoryko. Czy rzeczywiście pobyt tam był idealną okazją do rozpoczęcia życia po ojczyzną?
– Portoryko było znakomitym miejscem. Mogłam się tam zastanowić, czy dalej chcę grać w siatkówki i czy w związku z tym jestem gotowa na wyjazd do lepszych lig, na przykład do polskiej. To wciąż amerykańskie terytorium, więc nie musiałam mieć paszportu, a ludzie mówili po angielsku. Z tego względu przenosiny dla mnie były dość łatwe. Pobyt tam naprawdę wiele mi pomógł.
Nie byłaś pewna, czy po college’u chcesz grać w siatkówkę. Co sprawiło, że ostatecznie zdecydowałaś się kontynuować sportową karierę?
– Po college’u nie byłam do końca pewna, czy chcę dalej grać. Myślałam nad podjęciem pracy w zawodzie. Po długiej analizie uznałam, że kariera siatkarska nie może zaczekać w przeciwieństwie do kariery zawodowej. Kocham siatkówkę i wypalenie czy brak pasji nie były problemem. Musiałam podjąć decyzję, którą ścieżką podążać w dorosłym życiu. Doszłam do wniosku, że siatkówka w gruncie rzeczy też jest zawodem.
Jesteś już przekonana, że profesjonalna siatkówka jest tym, co chcesz robić w życiu? Może myślisz o tym, żeby latem wrócić do USA? A może twoją przystanią docelową będzie Polska?
– Teraz rozgrywam swoje życie dziewięciomiesięcznymi fragmentami. Dokończę ten sezon, a potem zobaczymy, co się wydarzy. Nie wiem, czy i gdzie będę grała za rok o tej porze. Póki co – płynę z prądem. Przyszłość zależy od kontraktów, trenerów, mojego samopoczucia, rodziny, którą chciałabym sprowadzić. Mam też psa, za którym tęsknię. Naprawdę na tę chwilę trudno coś powiedzieć.
Na stronie klubowej napisałaś: „W Polsce wszystko jest różne i nie do porównania z niczym, co do tej pory przeżyłam”. Gdzie są największe różnice – w kulturze? Języku? Stylu życia?
– Na pewno w języku, ale też na przykład… w znakach drogowych, które są inne w USA. Kiedy pierwszy raz musiałam usiąść za kierownicą, nie za bardzo wiedziałam, co się dzieje! (śmiech) Czasami mam też problem ze zrobieniem zakupów, bo muszę najpierw wszystko sobie tłumaczyć słowniczkiem w telefonie komórkowym. Oczywiście to nic złego – wręcz przeciwnie, to ciekawe doświadczenie. Przyzwyczajam się do tego i będzie mi coraz łatwiej.
Czyli język – podobnie jak w Portoryko – jest dla ciebie największym problemem?
– W Polsce nie ma aż tak dużej bariery językowej – wielu Polaków mówi po angielsku i nie miałam nigdy większego problemu z dogadaniem się. Trudniej było w Portoryko, gdzie wszyscy posługują się hiszpańskim. Po tylu latach rozmów wyłącznie w języku angielskim nagle nie słyszałam w nim ani słowa i nie rozumiałam niczego, a chciałam być częścią tych pogawędek.
*Cały wywiad Jakuba Gudera i Michała Rygiela na www.gazetawroclawska.pl

źródło: gazetawroclawska.pl