– Przed nami mecze, w których musimy zdobywać punkty i naprawdę jesteśmy tego wszyscy świadomi. Zostawiliśmy już za sobą ostatnie spotkanie i teraz na maksa skupiamy się na trenowaniu. Tylko takie podejście da nam szansę, żeby zacząć punktować w lidze. Przygotowujemy się na sto procent i wierzę, że to wyczekiwanie zwycięstwo przyjdzie już w niedzielę – mówi rozgrywający Espadonu Szczecin, Michal Sladecek. Beniaminek już w niedzielny wieczór zmierzy się na własnym boisku z Łuczniczką Bydgoszcz.
Jak podsumujesz ostatnie spotkanie?
Michal Sladecek: – Jechaliśmy do Katowic z myślą, że możemy ugrać tam punkty. Pierwszy set był trudny, ale w drugim poszło nam znacznie lepiej i dość łatwo wygraliśmy Decydująca była trzecia partia, w której gra toczyła się aż do wyniku 33:35. Potrzebowaliśmy w końcówce zagrać dobrze w obronie albo żeby przeciwnik się w końcu pomylił. Katowiczanie w tamtym fragmencie meczu zagrali jednak bezbłędnie i to oni wygrali tę grę na przewagi. Czwarty set był następstwem poprzedniego. Powietrze trochę z nas uleciało i nie daliśmy rady podjąć równej walki.
Wiele razy w życiu grałeś już tak długie sety?
– Tak, było już tego naprawdę sporo. Jestem wiekowym zawodnikiem, więc takie sytuacje nie wywołują u mnie dodatkowych nerwów czy podwyższonego ciśnienia. Szkoda, że tak to się skończyło w sobotę, bo byliśmy naprawdę blisko skończenia tej partii, a to gwarantowałoby nam już przynajmniej jeden punkt. Niestety, czasami jest tak, że jak się za bardzo chce, to wtedy nie wychodzi.
Rywale sprawiali wam dużo problemów zagrywką?
– Nie tyle rywale, co jeden z nich – Karol Butryn, który ewidentnie „odpalił” i bardzo dobrze serwował przez cały mecz. Jeśli chodzi o innych, to było w porządku, a my całkiem nieźle radziliśmy sobie w przyjęciu. Spotkanie było bardzo wyrównane, a o zwycięstwie decydowały często pojedyncze błędy. Niestety, w newralgicznych momentach to my popełnialiśmy ich więcej.
Podróż powrotna do Szczecina minęła w milczeniu i rozpamiętywaniu trzeciego seta, czy udało wam się już odciąć od tego, co wydarzyło się na boisku?
– Powiem szczerze, że naprawdę udało nam się odciąć i ta podróż była spokojna. Siedzieliśmy z tyłu autokaru i rozmawialiśmy mniej więcej do pierwszej w nocy. Nie było osób, które zamknęły się w sobie i siedziały ze spuszczonymi głowami, gapiąc się w okno. Przed nami mecze, w których musimy zdobywać punkty i naprawdę jesteśmy tego wszyscy świadomi. Zostawiliśmy już za sobą ostatnie spotkanie i teraz na maksa skupiamy się na trenowaniu. Tylko takie podejście da nam szansę, żeby zacząć punktować w lidze. Przygotowujemy się na sto procent i wierzę, że to wyczekiwanie zwycięstwo przyjdzie już w niedzielę.
Łuczniczka Bydgoszcz to teoretycznie słabszy rywal, ale na pewno nie podchodzicie w ten sposób do nadchodzącego spotkania…
– Oczywiście, że nie. W PlusLidze nie ma słabych rywali i dlatego zawsze trzeba walczyć. Udowodnił to niedawno chociażby beniaminek z Katowic, który przecież wygrał z Resovią w Rzeszowie. W niedzielę czeka nas kolejne starcie z zespołem, grającym na co dzień w ekstraklasie, a to mówi wszystko. Koncentrujemy się na tym spotkaniu, jak na każdym innym i obiecuję, że damy z siebie wszystko.
Jak zachęcisz kibiców, żeby przyszli was dopingować w niedzielę?
– Przekonam ich tak, że mamy dotąd bardzo słaby bilans zwycięstw i jesteśmy niezwykle zdeterminowani, aby to poprawić. Musimy wygrać niedzielne spotkanie i wierzę w to, że tak właśnie będzie. Dlatego przyjdźcie na mecz w jak największej liczbie, dopingujcie nas, a my powalczymy dla was i dla nas o pierwsze prawdziwe zwycięstwo w tym sezonie. Loading ...
źródło: volleyespadon.pl