– Jeśli wygramy pierwszy mecz z Serbią, dojdziemy do samego finału – przewiduje przed ME 2017 Daniel Pliński, który w 2009 r. zdobył w Euro sensacyjny złoty medal. Z tamtej drużyny w obecnym składzie na mistrzostwa Europy pozostał jedynie Bartosz Kurek.
Pozostaje ci satysfakcja, że w kadrze jest twój wychowanek z Olsztyna, Kuba Kochanowski?
Daniel Pliński: – Wychowanek to za duże słowo. Kuba zawdzięcza wszystko sobie, dążył konsekwentnie do celu, chciał się uczyć, a że czasem wspomni coś o mnie, to miłe. Wiele już umie, jest ofensywnym graczem z bardzo dobrym serwisem i dobrym blokiem. To ostatnie jeszcze poprawi, z wiekiem to naturalne u środkowego.
Osiem lat temu byłeś w zespole, który jedyny raz w historii polskiej siatkówki wywalczył złoto ME. Mamy szansę na powtórkę?
– W 2009 roku trener Castellani klecił ekipę z tego, co miał, bo wypadło mu wielu siatkarzy i te trudności nas scementowały. Kiedy wygraliśmy pierwszy mecz z niewygodnymi Francuzami, to dodało nam skrzydeł, a potem już poszło. Teraz kluczem będzie pierwszy mecz z Serbią. Jeśli go wygramy, uważam, że dojdziemy do finału. Jeśli jednak przegramy, przewiduję problemy. Oczywistym faworytem mistrzostw jest Francja, za nią jest grupa kilku pretendentów, z Polską.
Zagadka. Ilu graczy z waszej złotej drużyny jest w obecnej kadrze?
– Żadnego?
Jeden, Bartosz Kurek.
– O rany, jak mogłem zapomnieć. Faktycznie, Bartek wtedy dopiero wchodził do zespołu, miał 21 lat, ale ciągnął nam grę w wielu meczach.
Teraz ma być liderem, ale nie zawsze sobie z tym radzi. Dlaczego?
– Wtedy nie ciążyła na nim taka presja jak teraz. Poza tym on najlepiej czuje się, gdy nie jest obciążany przyjęciem, a jednak musi grać na tej pozycji, bo mamy dobrych atakujących. A gdy kuleje mu przyjęcie, traci pewność siebie w ataku. Jednak jeśli zacznie mistrzostwa dobrze i wystrzeli, może być siatkarzem takim jak dawniej, czyli nie do zatrzymania.
więcej w Super Expressie
źródło: se.pl