Podopieczne Jacka Nawrockiego pokonały Słowenki i teraz zmierzą się z kadrą Białorusi, stawką spotkania będzie ćwierćfinał mistrzostw Europy. - Z Białorusinkami sparowałyśmy już trzy razy przed mistrzostwami - podkreśla Joanna Wołosz.
Polki zakończyły już swoje zmagania grupowe w Apeldoorn i przenoszą się do Rotterdamu, by tam walczyć o przepustkę do ćwierćfinału europejskiego czempionatu. Awans do kolejnej fazy turnieju zapewniła biało-czerwonym wygrana z reprezentacją Słowenii. To spotkanie nie należało do łatwych, a Polki miały świadomość, że ewentualna porażka oznaczałaby koniec występu w mistrzostwach Europy. – Zachowałyśmy cierpliwość i kamień spadł nam z serca po zwycięstwie w tym ostatnim meczu. Chyba lubimy stwarzać sobie samym takie dramaty – zauważyła Joanna Wołosz.
Trener Jacek Nawrocki jak do tej pory starał się zaskoczyć rywalki ustawieniem naszego zespołu, dla rozgrywającej umiejętność szybkiego przystosowania się do konkretnej sytuacji jest niezwykle ważna. – Natalia Kurnikowska, Kasia Skowrońska czy Iza Kowalińska atakują na lewym skrzydle na trzy różne sposoby, więc ja też muszę sobie poprzestawiać w głowie pewne rzeczy – mówiła kreatorka gry biało-czerwonych, jednocześnie dodając, że jest gotowa spełnić swoje zadanie w każdym z ustawień, w jakim Polki pojawią się na parkiecie.
Dzień przerwy pomiędzy fazą grupową a meczem barażowym jest ważny dla zawodniczek także ze względu na możliwość regeneracji sił. – Większość z nas odczuwa już trudy tych trzech meczów. Joanna Wołosz zapewniła, że zespół z Białorusi jest „w zasięgu” Polek. – Z Białorusinkami sparowałyśmy trzy razy przed mistrzostwami. Droga do ćwierćfinału jest otwarta i musimy podejść do tego meczu pewne siebie, bo jesteśmy w stanie z nimi wygrać – przyznała. Rozgrywająca naszej reprezentacji oceniła także dotychczasowe występy Polek w tym turnieju. – Zagrałyśmy słabo, ale najważniejsze, że plan minimum został wykonany – powiedziała Wołosz.
*więcej w Przeglądzie Sportowym
źródło: przegladsportowy.pl