- Trzy dni temu widziałem, że żaden z moich kolegów nie mógł normalnie chodzić - każdy odczuwał ból w nogach i musieliśmy poddawać się masażom - tak wyjaśnił tylko pozorną "świeżość" francuskiej gry w meczu z Iranem zawodnik Skry, Nicolas Marechal.
W dzisiejszym meczu zaprezentowaliście się całkiem nieźle, mimo tego, że początkowo dwa pierwsze sety wygrywaliście dopiero w końcówkach. To chyba skoncentrowanie się właśnie na nich okazało się kluczem do finalnego zwycięstwa…
Nicolas Marechal: – To był bardzo dziwny mecz, ponieważ był poniekąd pokłosiem faktu, że wznowiliśmy przygotowania do reprezentacyjnych wyzwań dopiero osiem dni temu. Na pewno nie prezentowaliśmy się na sto procent własnych możliwości – myślę, że było ich o trzydzieści mniej. Z drugiej strony siatki Irańczycy także nie radzili sobie najlepiej, ale to nie był nasz problem. Wygraliśmy 3:0, co jest doskonałą zapowiedzią kolejnego spotkania.
Mówisz, że nawet w sytuacji, kiedy w trzecim secie zagraliście niemalże idealnie, nie popełniając błędów, jesteście w stanie prezentować się jeszcze lepiej? To na pewno zmartwi waszych rywali…
– Wydaje mi się, że na pewno. Tak jak już powiedziałem – nie udało nam się dzisiaj dać z siebie maksimum. Prawda jest taka, że zawsze znajdzie się coś, co będziemy w stanie poprawić. Niemalże przed chwilą raz jeszcze rozpoczęliśmy przygotowania i musimy powrócić do naszego specjalnego rytmu, w który udało nam się wdrożyć w czasie Ligi Światowej. Wtedy graliśmy znacznie lepiej i do tego poziomu znów chcemy dojść. Mimo wszystko dobrze świadczy o nas fakt, że wygrywamy.
Co jest lepsze – tuż po wygraniu Ligi Światowej walka jako jeden ze światowych liderów czy też atakowanie wyższych pozycji, które wcześniej były waszym udziałem?
– Nie wiem, ponieważ nieco inaczej postrzegam swoją drużynę. Przed startem Ligi Światowej nikt nie określiłby nas jako drużyny z czołówki, co się zmieniło wraz z wygraną w tym turnieju. W tej chwili oceniłbym, że jesteśmy piątą siłą na świecie. Chcemy polepszać, choć przede wszystkim utrzymać poziom, do którego doszliśmy. W zeszłym roku, w czasie siatkarskiego mundialu zajęliśmy czwarte miejsce, potem trafiła się Liga, więc cały czas pragniemy prezentować się w podobny sposób.
Powiedziałeś, że dopiero co wznowiliście treningi po Lidze Światowej. Wydaje się, że to, co widzieliśmy dziś na boisku, czyli wasza świeżość wypływająca z chwili odpoczynku, jest chyba największą zaletą francuskiej gry…
– Absolutnie nie wydaje mi się, że jesteśmy wypoczęci! Dobrze, że to tak wygląda, ale oszczędzamy siły jak możemy, ponieważ mamy te wszystkie mecze i treningi w nogach. Ich liczba się zwiększa, a my uczymy się wykorzystywać to, że jesteśmy technicznie grającym zespołem, który na przykład nie musi skakać najwyżej, żeby zablokować rywali. Co ciekawe, trzy dni temu widziałem, że żaden z moich kolegów nie mógł normalnie chodzić – każdy odczuwał ból w nogach i musieliśmy poddawać się masażom. Dziś wygraliśmy – to dobrze, ale to tylko jedno spotkanie. Udało nam się to także dlatego, że Irańczycy chyba nie za bardzo przejmowali się rywalizacją, ponieważ po przegraniu meczu cieszyli się i nie wyglądali na niezadowolonych z rezultatu.
To co pozwoliło wam podporządkować sobie rywali?
– Zadziałały dwa elementy – perfekcyjne przyjęcie, a także dobrze działająca, stabilna zagrywka. Nasz rozgrywający nie musiał „latać” za piłką, a to przełożyło się na efektywność ataku i finalny wynik.
Jutro będziecie walczyć z teamem z Japonii. Mimo iż ostatnio graliście z nim dość sporo, to ciągle jego ogniwa prezentują nietypową dla Europejczyków siatkówkę. Jak więc z nimi wygrać?
– Znamy ten team doskonale – wydaje mi się, że w ciągu dwóch lat walczyliśmy z nim z osiem razy. Wiemy, czego się spodziewać i jeśli zaprezentujemy naszą siatkówkę, to wygramy jutro bez problemu.
źródło: inf. własna