Już pierwszego dnia Final Six Ligi Światowej w Rio de Janeiro gospodarze musieli poznać gorycz porażki. Canarinhos dobrze zaczęli mecz z Francuzami, jednak ostatecznie przegrali 1:3. - Nie możemy sobie pozwolić na takie falowanie - powiedział po meczu Isac Santos.
Brazylijczycy, przez wielu fachowców uważani za faworytów do zwycięstwa w tegorocznej edycji Ligi Światowej, nie zaczęli turnieju udanie. Podopieczni Bernardo Rezende w premierowym pojedynku ulegli mistrzom II dywizji, Francuzom w czterech setach. Po pierwszej, wygranej partii Kanarkowi nie spodziewali się, że mecz całkowicie zmieni oblicze i stroną dominującą będą właśnie Les Bleus. – W pierwszym secie to my zdominowaliśmy swoich przeciwników. Dużo dobrego zrobił nasz blok i zagrywka, ale od seta numer dwa wszystko się zmieniło. Francuzi poprawili swoją grę i odwrócili losy meczu. Taka jest aktualnie siatkówka – wszystko szybko się zmienia. Musimy się pozbierać i zagrać lepiej w drugim spotkaniu – krótko podsumował Murilo Endres.
Set numer jeden w wykonaniu Francuzów był bardzo nierówny. Początkowo siatkarze z Europy mieli ogromne kłopoty z przyjęciem piłki, a następnie z przebiciem się przez szczelny brazylijski blok. Z biegiem seta gra Trójkolorowych nabierała jednak rozpędu i w końcówce mieli oni szansę na rozstrzygnięcie premierowej partii na swoją korzyść. Ostatecznie seta wygrali Brazylijczycy, ale od kolejnej odsłony pierwsze skrzypce grała drużyna Laurenta Tillie. – Na początku nie szło nam zbyt dobrze, byliśmy mocno spięci. Jednak wraz z każdą kolejną piłką, krok po kroku stabilizowaliśmy przyjęcie i uspokajaliśmy grę w ataku. Udawało nam się zdobywać punkty w najważniejszych i kluczowych momentach meczu. Jesteśmy dumni z pokonania Brazylii, a ta wygrana świadczy o dojrzałości mojej ekipy – podsumował opiekun czwartej drużyny ostatnich mistrzostw świata.
Choć najlepiej punktującym zawodnikiem meczu został Antonin Rouzier, to bardzo wiele zależało od gry innego siatkarza Les Bleus – Earvina Ngapetha. Charakterny Francuz często nękał swoich rywali atakami w przeróżnej formie, a także stabilnie prezentował się w przyjęciu zagrywki. Jego żywiołowa i ekspresyjna natura nie podobała się brazylijskiej publiczności, jednak sami siatkarze Canarinhos nie uważają zachowania Ngapetha za niewłaściwe. – Wiemy, jak on potrafi się zachowywać na boisku. Wiemy też, że to jest jego styl bycia i okazywania emocji, więc nie mamy do tego żadnych uwag. To nie był element gry, który wyprowadził nas z równowagi i przyczynił się do porażki – uciął Murilo Endres.
Po raz kolejny siatkarscy kibice mieli okazję zobaczyć to, z czego francuska reprezentacja słynie od lat – znakomite wyszkolenie techniczne wszystkich zawodników oraz ogromne zaangażowanie w grze obronnej. To właśnie gra z kontry była kluczem do osiągnięcia korzystnego rezultatu z gospodarzami Final Six. – Francuzi nieźle spisali się w kontrach. Bardzo wiele piłek, które wybronili, zamienili na punkty i to ich ogromny atut. W swojej grze musimy poprawić stabilność – nie możemy sobie pozwolić na takie falowanie. Drugiego dnia turnieju zmierzymy się z zespołem, który blokuje co najmniej tak samo dobrze i dysponuje potężną zagrywką. Z Amerykanami nie możemy popełnić tak wielu błędów – zawyrokował środkowy, Isac Santos.
źródło: globoesporte.globo.com, inf. własna, melhordovolei.com.br