- To efekt większego doświadczenia, pewności siebie i dobrze dobranej grupy. Ktokolwiek pojawia się na boisku, robi swoje - mówi o przyczynach dobrych wyników osiąganych przez reprezentację Polski środkowy Karol Kłos.
Możesz wyjaśnić, co ci dolegało?
Karol Kłos: – To były przeciążeniowe urazy kolan. Ich stan się pogarszał, więc musiałem przerwać grę, ostrzyknąć czynnikiem wzrostu i odczekać kilka tygodni, żeby się zagoiło. W jednym kolanie w badaniu USG widać już bliznę, drugiemu jeszcze trochę brakuje do ideału.
To koszty uprawiania sportu na wysokim poziomie?
– Na pewno, ale i tego, że nie ma czasu, by odpowiednio się zregenerować, a następnie przygotować się do sezonu. Na szczęście (śmiech) mam teraz trochę przerwy i mam nadzieję, że dobrze mi to zrobi.
Jeden z najlepszych środkowych mistrzostw świata czuje się zagrożony?
– To już było. A obaw nie miałem, bo mam już swoje lata. Gdy przychodziłem do Bełchatowa, brylowali inni, musiałem swoje odczekać i walczyć o miejsce w składzie. Zawsze jestem nastawiony na rywalizację, bo za darmo nikt mi niczego nie da. Jak ma się w drużynie takich dobrych kolegów na środku, człowiek staje się lepszym zawodnikiem.
Z czego bierze się siła reprezentacji?
– Myślę, że to efekt większego doświadczenia, pewności siebie i dobrze dobranej grupy. Ktokolwiek pojawia się na boisku, robi swoje.
A może rywale czują większy respekt przed mistrzem świata?
– To mogłoby robić wrażenie na przeciwnikach, gdybyśmy wygrywali, tak jak Brazylijczycy, co cztery lata. Oni kiedyś opowiadali, że niektóre mecze wygrywali w szatni. Myślę, że wszyscy widzą, że tworzymy kolektyw, który trudno złamać i pokonać.
*Rozmawiał Jarosław Bińczyk
*Więcej w Gazecie Wyborczej Łódź
źródło: sport.pl