- Zaczęliśmy grać kilkanaście minut po godzinie 23. Nigdy w życiu nie rozpoczynałem meczu o tej godzinie. Skończyliśmy grać o godzinie drugiej. Prosto z parkietu można było iść na śniadanie - mówi Damian Wojtaszek, libero reprezentacji Polski na igrzyska europejskie.
Przed tym turniejem trudno było przewidzieć, jak będzie wyglądał układ sił na tej imprezie. Wszystko przez to, że tak naprawdę w większości przypadków do Baku przyjechały nowe zespoły. – Pierwsze mecze zawsze są bardzo ciężkie i nerwowe. Mamy młody zespół i musimy się oswoić z tym turniejem. Mam nadzieję, że w kolejnych meczach będziemy grać jeszcze lepiej, bo na pewno stać nas na to – mówił Damian Wojtaszek.
Polski libero zapewniał, że start na tej imprezie wszyscy kadrowicze traktują bardzo poważnie. Poza medalami można też bowiem wywalczyć w Baku punkty do rankingu. – Poza tym chcemy grać swoją siatkówkę, którą prezentujemy na co dzień. Jeżeli będziemy grać tak jak w ligowych meczach, to możemy tutaj walczyć z każdym – zakończył. – Śmialiśmy się przed tym spotkaniem z Francją, że gramy jako ostatni w tej hali, to nie można za szybko skończyć. Zazwyczaj jest tak, że kiedy chcemy jak najszybciej wyjść z hali, to wtedy gramy pięciosetowe mecze – śmiał się przyjmujący reprezentacji Polski.
Mecz z Francją, która uważana była za najgroźniejszego rywala Polaków w fazie grupowej, był bardzo nierównym widowiskiem. W grze naszego zespołu było takie falowanie. – Bardzo cieszymy się z tej wygranej. To był pierwszy mecz w turnieju, więc bardzo ważny. Trochę zawaliliśmy pierwszego seta. Gdyby nie to, ten mecz mógł się potoczyć zupełnie inaczej – mówił Artur Szalpuk.
Polski zespół prezentował się bardzo przyzwoicie. Z wyjątkiem jednak czwartego seta, przegranego w katastrofalny sposób do… 10. – Popełniliśmy kilka głupich błędów już na początku tej partii. Potem zaczęliśmy je tylko powielać. Tego seta trzeba w ogóle wyrzucić z głowy, bo nie wypada nam w taki sposób grać. Myślę, że w tym turnieju taki set już nam się nie przydarzy – komentował polski przyjmujący.
Biało-czerwoni potrafili się jednak zebrać i w tie-breaku nie dali szans Francuzom. – Taka jest siatkówka. Nie można pamiętać o błędach, bo jeżeli będziemy je rozpamiętywać, to nic dobrego wtedy z tego nie wyniknie. Trzeba myśleć po prostu o każdej kolejnej akcji i o tym, że trzeba zdobyć kolejny punkt – tłumaczył 20-latek, który był najskuteczniejszym polskim zawodnikiem w tym spotkaniu. Zdobył on 21 punktów przy ponad 50-procentowej skuteczności. Skromnie jednak dodał: – Nie liczy się to, ile zdobyłem punktów. Łatwo można przecież sprawdzić, ile tych punktów też oddałem. Tych na pewno też było sporo. Liczy się tylko to, że wygrała drużyna.
Więcej w serwisie eurosport.onet.pl
źródło: eurosport.onet.pl