Siatkarki BKS-u Bielsko-Biała uległy w pierwszym meczu rywalizacji o 7. miejsce ekipie Budowlanych Łódź. - Psychiczny dołek ciągnie się za nami już od tej przegranej rywalizacji ćwierćfinałowej - powiedziała Lucie Muhlsteinova, rozgrywająca bielszczanek.
Pojedynki BKS-u z łodziankami zawsze były bardzo zacięte, a to spotkanie zakończyło się już w 3 partiach. Po tym pierwszym secie chyba trochę się podłamałyście…
Lucie Muhlsteinova: – Można tak powiedzieć. Uważam, że na wyniku zaważył właśnie przede wszystkim ten pierwszy set. W szczególności jego wyrównana końcówka, w której nie udało nam się wygrać.
Rywalizację z legionowiankami przegrałyście dopiero po złotym secie. Przystępując do tego spotkania, miałyście to w głowach?
– Moim zdaniem nasz zespół mierzył znacznie wyżej, był gotowy, by walczyć o medale. Myślę, że po dwóch przegranych meczach we Wrocławiu nasza psychika i zaufanie we własne możliwości czy własną grę spadło „poniżej zera”. Mimo to oba pojedynki z zespołem z Legionowa były wyrównane. Przegrałyśmy dopiero w złotym secie, ale wydaje mi się, że jeśli chodzi o nasz taki psychiczny dołek, to ciągnie się on za nami już od tej przegranej rywalizacji ćwierćfinałowej.
W pierwszym meczu w Legionowie mimo prowadzenia 2:0 pozwoliłyście rywalkom doprowadzić do tie-breaka…
– Wiedziałyśmy, że to jest waleczny, młody zespół. Uważam, że my, mając w składzie tak doświadczone zawodniczki, które mają na swoim koncie pewne osiągnięcia zarówno w polskiej lidze, jak i na arenie międzynarodowej, nie mogą sobie pozwolić, by przegrywać z dużo młodszymi siatkarkami, z których część to wciąż juniorki.
Czy ten ostatni mecz z łodziankami, gdyby udało wam się go wygrać, zmieniłby cokolwiek w całościowej ocenie sezonu?
– Myślę, że to pytanie powinno być skierowane do prezesów naszego klubu. Jeżeli chodzi o mnie, to myślę, że zawsze lepiej jest zakończyć sezon wygranym meczem. Ja jednak decydując się na grę w BKS-ie, miałam zupełnie inne cele i patrząc z mojej perspektywy, to 7. miejsce nic już nie uratuje.
Skąd będziecie czerpać motywację, by mimo wszystko w tym ostatnim meczu dać z siebie wszystko?
– Na pewno największą motywacją będzie dla nas gra przed własną publicznością. Nawet tutaj w Łodzi wspierali nas kibice i myślę, że nasi fani po prostu zasługują na to, by w tym ostatnim meczu tego sezonu zobaczyć nasze zwycięstwo.
Jak układa się twoja współpraca z Dorotą Wilk? Trener Leszek Rus w trakcie meczu bardzo często decyduje się na zmianę rozgrywających, nie stanowi to problemu dla skrzydłowych?
– Myślę, że dzieje się tak dopiero w ostatnim czasie, wcześniej to była rzadsza zmiana. Według mnie nie stanowi to problemu dla przyjmujących czy atakującej. Tak naprawdę to my jesteśmy tu dla nich i to do nas należy zadanie, by rozdawać im takie piłki, jakich sobie życzą. Każda z nas powinna się do tego dostosować, a nie odwrotnie.
Jak oceniasz obowiązujący system rozgrywek w Orlen Lidze, w którym nawet o niższe lokaty gra się do samego końca?
– Jeżeli chodzi o mnie, to problemem nie jest może aż tak bardzo to, że sezon jest długi. Uważam jednak, że faza play-off rozgrywana o miejsca aż od 5 do 12 jest troszkę krzywdząca dla drużyny, która po udanej rundzie zasadniczej zajęła tę 5. lokatę, bo w takiej sytuacji ten zespół może tylko stracić to miejsce. My niestety jesteśmy tego przykładem.
źródło: inf. własna