Siatkarki ŁKS-u awansowały do najlepszej czwórki I ligi. Jednak w rewanżowym meczu siatkarki Nike postawiły bardzo wysoko poprzeczkę faworytkom. - Była w nas ogromna wola walki i zwycięstwa - mówi młoda środkowa łódzkiego zespołu, Joanna Sałyga.
Jakie myśli pojawiły się w twojej głowie, kiedy byłyście o włos od porażki w rewanżowym meczu z Nike Węgrów?
Joanna Sałyga: – Ja przede wszystkim bardzo wierzyłam w nasz zespół. Była w nas ogromna wola walki i zwycięstwa. Wydaje mi się, że coś w tym jest, że w tej hali lubimy grać takie mecze, w których idzie nam bardzo ciężko, ale kończymy je zwycięstwami. (śmiech)
Czy twoim zdaniem kontuzja rozgrywającej Nike, Anny Wądołowskiej, zmieniła oblicze tego meczu?
– Myślę, że każda kontuzja zawodniczki w pewien sposób psychicznie osłabia zespół. Z drugiej strony my również wzięłyśmy się trochę w garść, zaczęłyśmy walczyć, pojawiło się w naszej drużynie dużo takich zdrowych emocji.
Co zrobić, by w kolejnych meczach uniknąć takich nerwowych końcówek setów?
– Nastawić się od samego początku na walkę o każdy punkt, grać na „maksa”. W tym spotkaniu, być może jest to tylko moje odczucie, brakowało nam nieco emocji, adrenaliny, dopiero w tych trzech ostatnich setach zaczęłyśmy żyć na boisku, niesione tymi dobrymi emocjami.
W tej hali jesteście chyba skazane na tie-breaki…
– Właśnie nie wiem, czy nam się po prostu nudzi, może mamy potrzebę, żeby sobie pograć, chcemy, żeby kibice dłużej z nami pobyli. (śmiech) Oczywiście żartuję, ale może rzeczywiście już taki jest urok tej hali. W starciu z Nike rywalki pokazały niezwykłą wolę walki. Do każdej piłki dobiegały, do każdej się rzucały. Naprawdę widać było, że chciały doprowadzić do tego trzeciego meczu.
W pewnym momencie, kiedy zespołowi nie szło, zaczęłyście naradzać się i wzajemnie motywować, a trener dał wam wolną rękę…
– To właśnie jest piękne w sporcie drużynowym. Zespół składa się z wielu zawodniczek i w takich momentach każda każdą mobilizuje. Zawsze w drużynie jest raźniej, kiedy przychodzi trudny okres. My w starciu z węgrowiankami się zmobilizowałyśmy i dałyśmy radę odwrócić losy tego meczu i dzięki temu nie musimy grać kolejnego spotkania.
W półfinale zmierzycie się z Budowlanymi Toruń. Macie receptę na ten zespół?
– Na pewno musimy podejść do tego meczu bardzo podbudowane psychicznie, „nakręcić” się przed tym spotkaniem. Jeżeli się to uda, to myślę, że wynik jest sprawą otwartą, tym bardziej że z Budowlanymi Toruń już w tym sezonie wygrywałyśmy. Podobnie zresztą, jak z drużyną Nike, jednak w tym ostatnim spotkaniu wydaje mi się, że to był po prostu nasz trochę słabszy dzień, dlatego ten mecz był bardzo trudny.
Jesteś zadowolona z tego, jak potoczył się dla was ten sezon? Półfinał to już ogromne osiągnięcie…
– Myślę, że na pewno. Jesteśmy od początku sezonu bardzo skoncentrowane, chcemy, by ten sezon był dla nas tak udany, jak to tylko możliwe. Chcemy być w tabeli jak najwyżej, a jeżeli pojawi się taka okazja, to może nawet awansować do Orlen Ligi. Przed sezonem wiedziałam, że możemy grać dobrze i tego też się spodziewałam. Jednocześnie dotychczasowe dobre wyniki są w jakiś sposób dla mnie miłym zaskoczeniem.
W meczu z Nike Węgrów od samego początku dostałaś szansę pokazania się na boisku. Jesteś bardzo młodą zawodniczką, co czujesz, kiedy wychodzisz na boisko?
– Za każdym razem kiedy mam okazję, by wejść na boisko, ogromnie się stresuję. Kiedy jednak już jestem na boisku, to z każdą minutą jest lepiej, trema mija. Ogromnie się cieszę, że trener daje mi szansę, staram się to wykorzystywać i daję z siebie wszystko.
Nadchodzi okres świąteczny, będziecie miały trochę wytchnienia?
– W sumie z tego co wiem, mamy jedynie dwa dni przerwy. Trzeba dalej trenować, bo to przynosi wyniki.
źródło: inf. własna