Atomówki, pokonując na własnym boisku włoską drużynę, kontynuują swoją przygodę w Pucharze CEV. - Myślę, że zespół z Conegliano czekał na złotego seta po tej pierwszej partii wygranej przez nas w końcówce - mówiła po spotkaniu Maja Tokarska.
Jak smakuje zwycięstwo nad drużyną Prosecco Doc-Imoco Conegliano?
Maja Tokarska: – Trochę jeszcze nie wierzę, w to, co zrobiłyśmy. Muszę przyznać, że już od tamtego meczu w Conegliano mówiłam, że mogłyśmy wygrać u nich i u nas będziemy walczyć o wygraną za trzy punkty i awansujemy dalej po złotym secie. Nie wiem, czy do końca sama w to wierzyłam, ale chyba podświadomie tak, bo nie wiem, jak to zrobiłyśmy, że wygrałyśmy (śmiech).
Nie masz wrażenia, że po pierwszym secie przegranym w końcówce przez ekipę z Włoch, zeszło nieco z niej powietrze?
– Myślę, że zespół z Conegliano czekał na złotego seta po tej pierwszej partii wygranej przez nas w końcówce. Później udało nam się tak „rozpędzić” i grać bardzo dobrą siatkówkę, że trzymałyśmy przeciwniczki na dystans do końca. To jest coś wspaniałego – wygrałyśmy cztery sety pod rząd. Wszystko zagrało w tym meczu w naszej drużynie. Ania Miros zrobiła świetną zmianę z Anią Kaczmar, naprawdę wszystko wyglądało tak, jak byśmy sobie tego życzyły.
Miałaś okazję grać przeciwko tej drużynie w zeszłym sezonie, kiedy występowałaś w zespole Igor Gorgonzola Novara. Widzisz jakieś różnice między obecną ekipą a tą, przeciwko której rywalizowałaś?
– Jest bardzo porównywalna do te, z poprzedniego sezonu. W ubiegłym sezonie mojej drużynie nie udało się ugrać z Prosecco Doc-Imoco Conegliano ani seta. Wydaje mi się, że dużo pozytywnej energii przyniosła Neriman Ozsoy, która wyraźnie wzmocniła tę ekipę. Adams też nie jest anonimową zawodniczką i poprawiła jakość gry tego zespołu. Myślę, że mają nawet trochę lepszy skład niż rok temu, kiedy grałam w Serie A. To jest bardzo dobra drużyna, ale akurat w tym meczu to my nie pozwoliłyśmy im na rozegranie się.
To jest zespół, którego chyba największym atutem jest moc w ofensywie, natomiast ma rezerwy w przyjęciu, prawda?
– Tak, chociaż nie wiem, czy to one mają rezerwy w przyjęciu, czy to my w tym spotkaniu miałyśmy bardzo dobrą zagrywkę i dlatego tak to wyglądało. Wydaje mi się, że to ten element zadecydował o losach tego meczu. To naprawdę jest mocna i groźna drużyna… Pamiętam, jak Ozsoy grała w Sopocie i grała bardzo dobrze. Tym bardziej się cieszę z wygranej, zrobiłyśmy coś wspaniałego.
Ten miesiąc do tej pory był dla was bardzo intensywny, ale na szczęście powoli się kończy. Czujecie już lekką zadyszkę?
– Niby skończy się ten intensywny czas, ale zacznie się następny, a potem kolejny i kolejny. Będziemy grały mniej, ale będzie większa presja, bo nadchodzą play-off i mecze o stawkę. My jednak lubimy tę adrenalinę i walkę pod presją, bo jak jej nie ma, to jej nam brakuje. Bardzo się cieszę właśnie z tego, że w meczu o coś wygrałyśmy, to dobrze wróży na dalszą część sezonu. Dalej w to nie wierzę, ale radość jest ogromna.
źródło: inf. własna