Siatkarze bełchatowskiej PGE Skry mają za sobą trudny mecz w Antwerpii. Zawodnicy Precury zgotowali mistrzom Polski piekiełko, zapraszając ich do pełnej Lotto Areny i wygrywając pierwszego seta. - Mogliśmy sprawić sensację - uznał Yannick van Harskamp.
Spotkanie dwóch najlepszych zespołów grupy F, czyli Precury Antwerpia oraz PGE Skry Bełchatów, dostarczyło wielu emocji. Szczególnie ciekawa była pierwsza odsłona, w której niesieni dopingiem kibiców zgromadzonych w przestronnej Lotto Arenie gospodarze grali jak z nut. Owocem ryzykownej i celnej zagrywki oraz wolniejszego niż zwykle „wejścia” w mecz mistrzów Polski była wygrana Belgów 25:22. Kolejne odsłony układały się już dużo lepiej dla siatkarzy znad Wisły, którzy pokazali pełnię swoich możliwości i zwyciężyli 3:1, gwarantując sobie pierwsze miejsce w grupie F Ligi Mistrzów. – Na początku nasi rywale zagrywali bardzo dobrze, a dodatkowo ich atutem była obrona. Wiedzieliśmy, że nasza szansa na wygranie tego pojedynku nadejdzie prędzej czy później. Mieliśmy rację, bo mecz skończył się naszą wygraną – przyznał po zakończeniu pojedynku środkowy PGE Skry, Karol Kłos.
Dla gospodarzy mecz z bełchatowianami był ogromnym wydarzeniem. Świadczy o tym chociażby fakt, iż Precura spotkanie ze Skrą rozegrała w mieszczącej ponad 5 tysięcy kibiców Lotto Arenie. Żywiołowy doping belgijskiej publiczności poniósł zespół z Beneluksu do wygranej w premierowej partii. To bardzo zaostrzyło apetyty Belgów, którzy liczyli na zainkasowanie co najmniej dwóch oczek. Ostatecznie wynik 1:3 dla części zawodników Precury był małym rozczarowaniem. – Wiem, że powinniśmy być szczęśliwi i zadowoleni z wygrania pierwszej partii, ale ja wciąż jestem przekonany, że w taki wieczór, z taką atmosferą w Lotto Arenie mogliśmy sprawić sensację. W drugiej partii straciliśmy odpowiedni rytm gry i pozytywne nastawienie i nie potrafiliśmy już wrócić do tego, co prezentowaliśmy na starcie meczu. Podsumowując – jestem troszkę rozczarowany – powiedział Yannick van Harskamp.
źródło: CEV, inf. własna