Zespół AZS-u PW przegrał w 1/4 finału PP z Resovią. W Rzeszowie stołeczni zagrali bardzo młodym składem. - Sytuacja jest jaka jest i przyjechaliśmy trzema samochodami w osiem osób, ale nie przeszkadzało nam to w grze - przyznał Patryk Strzeżek.
Spotkanie pucharowe, które warszawianie przegrali 0:3, ukazało ciężką sytuację nie tyle w drużynie, co w klubie ze stolicy. Ekipa AZS-u do Rzeszowa udała się samochodami, a trener Bednaruk pozostawił swoich podstawowych zawodników. Dla nich była to okazja do krótkiego odpoczynku. W hali na Podpromiu okazję do ogrania mieli natomiast młodzi. – Sytuacja jest jaka jest i przyjechaliśmy trzema samochodami w osiem osób, ale nie przeszkadzało nam to w grze. Trochę się postawiliśmy Resovii. Szkoda drugiego seta, była to nasza kolejna kiepska końcówka, w której nie wykorzystaliśmy szans na zwycięstwo. To jest jakaś nasza zmora, bo prowadzimy 4-5 punktami, gramy dobrze do pewnego momentu i nagle wszystko się sypie. To nie jest pierwszy raz i musimy to koniecznie zmienić. Fajnie było zagrać przeciwko reprezentantom kraju, mistrzom świata. Daliśmy z siebie wszystko, ale nie zawsze wychodziło tak, jak byśmy tego chcieli – przyznał w rozmowie z Przeglądem Sportowym Patryk Strzeżek.
To nie ostatnia wizyta stołecznych na Podpromiu. Niebawem obie drużyny zmierzą się ze sobą ponownie, tym razem w rozgrywkach PlusLigi. – Na pewno będziemy w komplecie. W Pucharze Polski trener dał pograć zawodnikom, którzy do tej pory mieli mniej okazji pokazać się na boisku. O ligowe punkty na pewno powalczymy w pełnym składzie i mam nadzieję, że zaprezentujemy się ze znacznie lepszej strony – powiedział Strzeżek.
Rozmawiał: Rafał Myśliwiec, więcej w przegladsportowy.pl
źródło: inf. własna, przegladsportowy.pl