Porażką z Jastrzębskim Węglem będzinianie kontynuują swoją pechową serię porażek. - Musimy pracować na treningach w tym samym stopniu nad elementami siatkarskimi, jak i nad naszą psychiką - mówił kapitan beniaminka PlusLigi, Maciej Pawliński.
Wbrew temu, co pokazuje wynik spotkania z Jastrzębskim Węglem, mieliście swoje szanse w meczu, kilkukrotnie zbliżając się do rywala. Czego przed wszystkim zabrakło w tych momentach: skuteczności, konsekwencji…?
Maciej Pawliński: – Te wszystkie sety wyglądały dość podobnie, graliśmy do pewnego momentu, a później zdarzały nam się przestoje. Mieliśmy problemy w jednym, dwóch ustawieniach, w których nie potrafiliśmy dograć piłki i wyprowadzić skutecznego ataku. I tak wyglądał każdy set, gdzie rywale odskakiwali nam na jakieś 2-3 punkty i utrzymywali to do końca. Ciężko powiedzieć, ale na pewno w końcówkach praktycznie nie mieliśmy szans, żeby dogonić rywali. Chociaż szanse są zawsze, ale tutaj potrzebna by była kilkupunktowa seria. Wszystko rozgrywało się i decydowało praktycznie w połowie poszczególnych setów.
Po ostatnim meczu Jastrzębskiego Węgla i dość dotkliwej porażce z Resovią, gdzie jastrzębianie nie zagrali tak, jak można by tego oczekiwać, a dodatkowo przy sporych osłabieniach kadrowych rywala, upatrywaliście w tym wszystkim swojej szansy?
– Oczywiście Jastrzębski Węgiel niewątpliwie był faworytem tego meczu. Mieliśmy na uwadze też ich problemy z osłabieniem kadrowym, gdzie nie mają za dużo możliwości zmian. Liczyliśmy na pewno na dużo większą walkę z naszej strony, daliśmy z siebie wszystko, zostawiliśmy na boisku serce, ale niestety to nie wystarczyło. Drużyna z Jastrzębia-Zdroju zaprezentowała naprawdę dobrą siatkówkę, chociaż rzeczywiście liczyliśmy, że ugramy dużo więcej.
Wasz dotychczasowy bilans 18 meczów i 16 porażek nie daje powodów do optymizmu. W takiej sytuacji trudniej też o motywację?
– To nie tak, nie jest trudno, bo oczywiście przed każdym kolejnym meczem jesteśmy zmotywowani. Jednak wiadomo, kiedy przegrywa się tyle spotkań w sezonie, to trochę brakuje pewności. Musimy pracować na treningach w tym samym stopniu nad elementami siatkarskimi, jak i nad naszą psychiką. Mam nadzieję, że nowy trener pomoże nam w tym i za jakiś czas będziemy grać lepiej, a co za tym idzie wygrywać kolejne spotkania.
Za wami zmiana trenera, w kuluarach od jakiegoś czasu mówiło się o tego typu ruchach. Jak to wyglądało u was – było to zaskoczeniem dla zespołu? Spodziewaliście się tej zmiany?
– Zawsze kiedy drużyna nie spełnia oczekiwań i przegrywa sporo meczów, to mówi się o tego typu zmianach. Chociaż oczywiście było to dla nas pewne zaskoczenie, dowiedzieliśmy się o wszystkim dzień przed… Liczyliśmy się z tym, bo kiedy drużyna nie gra za dobrze, to właśnie sternik jest rozliczany jako odpowiadający za to i często jest zmieniany. Taka jest niestety praca trenera.
Po tak krótkim czasie wspólnej pracy i zaledwie kilku treningach trudno jeszcze ocenić, na ile Roberto Santilli jest w stanie dać nowy impuls zmienić zespół i obraz gry?
– Na razie trudno, mieliśmy raptem trzy wspólne treningi. Ale ja głęboko wierzę w to, że naprawdę za jakiś czas będziemy prezentować się lepiej. Jak będziemy pracować tak, jak na ostatnich treningach, to jestem o tym przekonany.
Z perspektywy ostatniego miejsca trudno mówić o celach, ale co chcecie osiągnąć w tym jeszcze nie straconym sezonie?
– Oczywiście chcemy odbić się od dna przed fazą play-off i wystartować z jak najwyższego miejsca nam się uda. A później walczyć, bo teraz tak jest ten etap play-off skonstruowany, że także startując z tych najniższych miejsc, wciąż można się liczyć w walce o 5. miejsce.
źródło: inf. własna