Doświadczony opiekun i twórca przez wiele lat sportowych sukcesów świdnickich siatkarzy Krzysztof Lemieszek przeżywa ciężkie chwile. Odmłodzona drużyna Avii jest na szarym końcu tabeli, mając na koncie zaledwie jedno zwycięstwo, i to po tie-breaku.
Dlaczego drużyna prezentuje się aż tak słabo? Przyczyn można by wymienić co najmniej kilka. Śledząc historię ostatnich lat, nasuwa się stwierdzenie, że wraz ze zmianą miejsca rozgrywania ligowych spotkań, a więc opuszczenia obiektu przy krytej pływalni w Świdniku, a przenosin do sali sportowej przy Szkole Podstawowej nr 7, zaczęły się problemy Avii. Kibice doskonale pamiętają sezon 2012/2013, w którym drużyna pod kierunkiem trenera Marcina Jarosza ogrywała na tzw. „starej Aviunii” wszystkich, jak tylko chciała i w pięknym stylu, jako niepokonana, powróciła do I ligi.
Z chwilą opuszczenia małej hali, do której zespół był od wielu lat przyzwyczajony, pierwszoligowiec oddał rywalom najważniejszy atut – obiekt, w którym prawie każdy zespół przyjezdny nie mógł się odnaleźć pod względem zagrywki, bloku, ataku czy obrony. Kolejnym były drastyczne ruchy kadrowe. Wybrano wariant oszczędnościowy i zdecydowano na radykalne odmłodzenie zespołu. Z poprzedniego sezonu zostali tylko rozgrywający Bartłomiej Misztal i środkowy Daniel Szaniawski. Kadrę uzupełniono młodymi zawodnikami z całej Polski. – Główny sponsor PZL Świdnik Agusta Westland znacznie zmniejszył wsparcie dla klubu, stąd mieliśmy mocno ograniczone pole manewru – tłumaczy Roman Lis, prezes klubu. – Pierwotnie chcieliśmy mieć też jednego doświadczonego zawodnika, który byłby wsparciem dla młodych. Byliśmy już dogadani z Rafałem Gosikiem, ale sprawa upadła.
Jeszcze przed rozgrywkami pojawił się problem z trenerem. Zaskoczeniem była decyzja o rezygnacji Marcina Jarosza. W trybie awaryjnym znaleziono Macieja Baneckiego, którego zatrudnienie, jak się później okazało, było złym ruchem. Dopiero na miesiąc przed startem drużynę przejął „ratownik” Krzysztof Lemieszek. – Słabe umiejętności, brak wiary we własne możliwości i fakt, że za wcześnie spisaliśmy siebie na grę w play-out – wylicza trener przyczyny słabej postawy. – Mam nadzieję, że w nowym roku będziemy w końcu zespołem, a nie zlepkiem 12 ludzi, którym szybko można podciąć skrzydła.
Więcej w Dzienniku Wschodnim
źródło: Dziennik Wschodni