- Brakuje nam głodu siatkówki, jest spora dawka przesytu i granie co trzy dni daje nam się we znaki - oznajmił po meczu z BBTS-em libero Resovii, Krzysztof Ignaczak. Jego zespół wywiózł z Bielska-Białej trzy punkty, ale po nierównym, wygranym boju 3:1.
Przed tym sezonem zawodnicy i trenerzy mówili, że będzie to dla was bardzo trudny czas pod względem intensywności spotkań, nie tylko na polskich parkietach. Czy przed meczem z BBTS-em, po trzech porażkach z rzędu, czuliście się już jak pierwsze ofiary nowego systemu?
Krzysztof Ignaczak: – Powiedziałbym tak – na pewno jest to bardzo uciążliwy dla zespołu system, ale myślę, że nasza drużyna była tak budowana, żeby temu wyzwaniu sprostać, ponieważ występuje u nas czternastu równorzędnych graczy. Powiedziałbym, że w tym momencie faktycznie dopada nas bardziej zmęczenie psychiczne niż fizyczne, bo od tej drugiej strony jesteśmy przygotowani bardzo dobrze. Chodzi tutaj jednak bardziej o stronę mentalną, ponieważ niektórzy zawodnicy nie mieli ani chwili przerwy po mistrzostwach świata – trochę brakuje nam głodu siatkówki, jest spora dawka przesytu i granie co trzy dni daje nam się we znaki. Można powiedzieć, że musimy bardzo uważać, ponieważ kolejne okresy sezonu, czyli na przykład styczeń, przyniosą to, że będziemy rozgrywać trzy spotkania w tygodniu. Jest to na pewno system uciążliwy, który należałoby zmienić.
Mimo wszystko w spotkaniu z BBTS-em udało wam się oczyścić głowy i wejść w mecz niczym na wiceliderów tabeli przystało. Co było do tego kluczem?
– Nie ukrywaliśmy, że do Bielska-Białej przyjechaliśmy, żeby wywalczyć pełną pulę punktów i to nam się udało zrealizować. Dzisiaj graliśmy naprawdę lepiej niż w ostatnim czasie. Można powiedzieć, że wcześniej trzy razy dostaliśmy w d… i trzeba było się gdzieś odbudować psychicznie – myślę, że wygrana z BBTS-em będzie do tego pierwszym krokiem. Trener dał dzisiaj odpocząć kilku zawodnikom, a ci, co wyszli na parkiet, spisali się równie dobrze. Cieszymy się z wywiezionych cennych oczek do tabeli.
Czy to właśnie to zmęczenie, o którym mówisz, przyczyniło się do waszej porażki w trzeciej partii?
– Myślę, że na tym rezultacie najbardziej zaważył brak koncentracji, który faktycznie może przełożyć się na zmęczenie – nie można dostatecznie się skupić, kiedy nie jest się wypoczętym. Sami byliśmy sobie winni tego, że popełniliśmy kilka prostych błędów, co spowodowało, że bielszczanie uwierzyli w siebie i własne możliwości, co finalnie poskutkowało tym, że nie wygraliśmy końcówki trzeciej partii. Szkoda, bo mecz mógł się zakończyć szybciej, ale na całe szczęście w czwartym secie przejęliśmy pełną kontrolę nad spotkaniem i wydaje mi się, że wygraliśmy dziś zasłużenie.
PlusLiga przypomina w tej chwili wyścig, w którym na półmetku najlepsze zespoły zaczęły tracić punkty, a słabsze – piąć się w górę. Czy myślisz, że to, że tak intensywnie gracie na różnych płaszczyznach, nie tylko w Polsce, będzie miało duży wpływ na wygląd tabeli przed fazą play-off?
– Myślę, że przez zaistniałą teraz sytuację tabela w żaden sposób nie uleganie przekształceniu – te zespoły, które mają być w górnej części i tak w niej będą. Zawsze tak było, że na przełomie grudnia i stycznie najlepsze drużyny traciły punkty. Wydaje mi się jednak, że w tym finalnym rozrachunku przed ostatnią fazą ta tabela będzie wyglądała tak, jak prezentowała się na początku zmagań. Zespoły klasowe nie pozwolą sobie na utratę większej ilości oczek i dowiozą swoje pozycje do play-off.
To nie koniec trudnych bojów dla was, ponieważ kolejne cztery mecze rozegracie na wyjeździe. Czy w tak niesprzyjających warunkach uda się poprawić cokolwiek w waszej grze?
– No właśnie tu jest największy problem, ponieważ nie ma czasu na trening. Tak na dobrą sprawę wszystkie elementy, które u nas szwankują, poprawiamy na bieżąco na krótkich treningach, które w sumie odbywają się między podróżami i meczami. Tutaj jest cały pies pogrzebany – trzeba by było zrobić jakąś przerwę, na której zespoły mogłyby podładować akumulatory i przećwiczyć kilka aspektów własnej gry. Wydaje mi się, że nasz zespół ma obecnie kilka czynników, nad którymi powinniśmy popracować, a brakuje nam na to czasu.
Przed wami mecz z MKS-em Będzin, sprawcą największej niespodzianki do tej pory. Czy myślisz, że ten zespół jest w stanie ją powtórzyć z wicemistrzami Polski?
– Wydaje mi się, że każdy zespół w PlusLidze jest w stanie wygrać ze wszystkimi oponentami – końcowy rezultat będzie zależał od dyspozycji dnia. Jedziemy na bardzo trudny teren, ponieważ na hali przy Żeromskiego nie gra się zbyt przyjemnie, więc musimy mieć się na baczności i uważać na będzinian, bo na pewno tworzą zespół, który ma w swoich szeregach ludzi potrafiących grać w siatkówkę. Jestem przekonany, że będą chcieli skrzętnie wykorzystać każdą naszą słabostkę.
Co jest w tej chwili waszym celem numer jeden – rywalizacja z bełchatowianami w tabeli, poprawa własnej gry, Puchar Polski czy Liga Mistrzów?
– W sumie teraz skoncentrujemy się na poprawie własnej gry i indywidualnych elementów, które w największy sposób ją kształtują.
Na polskich boiskach grasz od 17 lat. Jak oceniasz zmiany, które zaszły w najwyższej klasie rozgrywkowej w tym czasie?
– Wydaje mi się, że to są zmiany na lepsze, ponieważ powiększona liga daje nowe możliwości młodym zawodnikom – patrząc z perspektywy zmniejszenia siatkarskiej ekstraklasy, to nie mieliby oni szans na to, żeby rywalizować z doświadczonymi graczami z zagranicy czy też z polskimi ogranymi zawodnikami. Teraz mają szansę okrzepnąć, co będzie stanowiło później o sile naszej reprezentacji narodowej. Kwestią do przemyślenia powinno być to, jak przyśpieszyć rozgrywki w PlusLidze, pograć terminami i wyregulować zawody Pucharu Polski i fazę play-off tak, aby zyskać dwa, trzy tygodnie – to w tym momencie jest naprawdę bardzo dużo.
źródło: inf. własna