- Siatkówka dała mi piękne chwile w życiu, ale po niej też chcę dobrze żyć - mówi Michał Bąkiewicz. 33-letni zawodnik zakończył karierę siatkarza i został asystentem Marka Kardoša. W Częstochowie pokładają w nim duże nadzieje.
Ostatnie dwanaście miesięcy Michał Bąkiewicz nieustannie walczył o powrót na boisko. Na początku roku, ze względu na swoje kłopoty zdrowotne, zawiesił siatkarską karierę. Przez chwilę zajmował się nawet polityką. – Nie chcę, by ktoś pomyślał, że nieuczciwie traktuję klub. Przez najbliższe miesiące nie będę w stanie grać, więc zaproponowałem zawieszenie kontraktu do końca sezonu – mówił wówczas 33-letni siatkarz.
Latem Bąkiewicz wznowił treningi z AZS-em Częstochowa, ciężko pracował i został nawet wybrany kapitanem zespołu. Jeszcze przed pierwszym meczem sezonu, podczas rozgrzewki w pojedynku z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle uraz pleców odnowił się. Przyjmujący próbował jeszcze walczyć z kontuzją, jednak bezskutecznie, więc postanowił rozstać się z siatkówką na dobre. – Chcę normalnie żyć, nie mogę już bardziej ryzykować moim zdrowiem. Siatkówka dała mi piękne chwile w życiu, ale po niej też chcę dobrze żyć – mówi.
Niewiele brakowało, a utytułowany zawodnik musiałby przerwać karierę już 7 lat temu. Po zdobyciu wicemistrzostwa świata w 2006 roku Bąkiewicz miał problemy z krążeniem krwi w rękach. Grał nawet w specjalnych rękawiczkach. – Na szczęście ówczesny trener reprezentacji Polski Raul Lozano znał odpowiedniej klasy specjalistów, którzy zdiagnozowali i zlikwidowali mój problem – opowiada na łamach Dziennika Łódzkiego Michał Bąkiewicz.
Po wyleczeniu trafił do Skry Bełchatów, w której pozostał przez 6 kolejnych sezonów, zdobywając z nią liczne tytuły: mistrzostwa Polski, Puchary Polski, medale Ligi Mistrzów. W 2009 roku został zaś mistrzem Europy. – Mam wrażenie, że wtedy grałem najlepiej w całej swojej karierze – wspomina siatkarz, który teraz ma zostać pomocnikiem Marka Kardoša w AZS-ie Częstochowa. – Mam nadzieję, że tak jak zaczynał swoją fantastyczną karierę zawodniczą w AZS-ie, tak teraz właśnie rozpoczyna w naszym klubie bogatą karierę trenerską – mówi prezes AZS-u, Roman Lisowski.
źródło: Dziennik Łódzki, inf. własna