Przegrana Politechniki Warszawskiej z Transferem Bydgoszcz to trzecia z rzędu porażka stołecznych inżynierów. - Sami zawaliliśmy czwartego seta, którego mogliśmy wygrać i spokojnie doprowadzić to tie-breaka - mówił po spotkaniu Artur Szalpuk.
To nie był dla ciebie najszczęśliwszy powrót po kontuzji…
Artur Szalpuk: – Fajnie, że mogłem zagrać. Grało się dobrze, choć może to nie wyglądało najlepiej.
Co w takim razie zawiodło?
– Zawiodło przyjęcie. To nie jest tak, że to tylko my graliśmy źle w tym elemencie, ale bydgoszczanie grali bardzo dobrze. Na zagrywkę wychodziło dwóch zawodników: Jarosz i Cupković i "kopali" tak, że ciężko było to przyjąć, a potem jeszcze sami zawaliliśmy czwartego seta, którego mogliśmy wygrać i spokojnie doprowadzić to tie-breaka.
Mieliście też problem z bydgoskim blokiem.
– Słabo przyjmowaliśmy, więc nie ma w tym nic dziwnego, że później rywale ustawiali szczelny blok. W trzecim secie ich zagrywka nieco osłabła i było nam łatwiej sforsować ten blok.
Gdy w polu serwisowym pojawiał się Jakub Jarosz, rywale zdobywali punkty seriami.
– Chcieliśmy go zdejmować już za pierwszym razem. Nie wypełnialiśmy tego naszego założenia. Gdy już przyjmowaliśmy jego zagrywkę, psuliśmy atak, a tego nie powinniśmy robić. Zagrał super mecz i trzeba mu pogratulować.
Jesteśmy na półmetku fazy zasadniczej. Osiągnęliście założenia, które mieliście do tej pory?
– Nie mamy żadnych założeń. Mamy po prostu grać i się cieszyć. Nie wiem, jak ocenić ten mecz z bydgoszczanami, bo jestem trochę zdenerwowany tą porażką. Trochę jak juniorzy przegraliśmy tego czwartego seta.
Obecność selekcjonera reprezentacji Polski na meczu wpływa na ciebie motywująco?
– Nie zauważyłem, że był w hali, więc trudno mi odpowiedzieć. Staram się odcinać od tego wszystkiego, co dzieje się w hali i skupić się na każdej kolejnej piłce, następnym zagraniu.
Stephane Antiga kolejny raz pojawia się na meczu i kolejny raz przegrywacie to spotkanie. Może to on wam przynosi pecha?
– Ja tego nie mówię, ale powiedzcie mu, żeby nie przychodził na nasze mecze (śmiech).
Wciąż trapią was kontuzje. Ty wróciłeś na boisko, ale twoje miejsce na trybunach zajął Aleksander Śliwka.
– Olek mi powiedział, że boi się rywalizacji ze mną, dlatego ucieka w kontuzje (śmiech). Mamy wielkiego pecha w tym sezonie. Słyszałem, że prognozy Olka są lepsze niż te, które zostały podane i że wróci trochę szybciej. Mam nadzieję, iż tak się stanie, bo jest nam bardzo potrzebny i trochę nam go brakuje.
źródło: inf. własna