Po raz kolejny do walki w Lidze Mistrzów przystąpią trzej przedstawiciele PlusLigi. Wszyscy mają chrapkę nie tylko na wyjście z grupy, ale przede wszystkim na awans do Final Four. Plany mogą pokrzyżować im rywale z Włoch, Rosji i Turcji.
Od wielu lat trwają narzekania najlepszych klubów na Starym Kontynencie, że Liga Mistrzów przynosi straty, że występy w niej wiążą się tylko z prestiżem, za którym nie idą nagrody finansowe, ale jak na razie na ubolewaniach się kończy. Skostniałe środowisko CEV bardzo powoli otwiera się na jakiekolwiek zmiany, a działacze klubowi zaciskają zęby i rok po roku zgłaszają drużyny do Ligi Mistrzów. W tym sezonie zagra w niej 28 zespołów, a wśród nich trzej reprezentanci PlusLigi. Żaden z nich nie ukrywa, że liczy na awans do Final Four, a dwóch z nich ma starać się nawet o organizację turnieju finałowego.
W fazie grupowej najłatwiejsze zadanie czeka PGE Skrę Bełchatów, która zagra w grupie F, ale nie zmierzy się w niej z żadnym z wymagających przeciwników. Trudno spodziewać się, że nadzwyczaj wysoko poprzeczkę zawieszą jej austriacki Hypo Tirol Innsbruck czy czeskie Jihostroj Ceske Budejovice, nie wspominając już o debiutancie w tych prestiżowych rozgrywkach – belgijskiej Precurze Antverpia. Nieco trudniejsze zadanie czeka wicemistrza Polski, który wprawdzie w grupie C nie trafił na rywala z europejskiej czołówki, ale Berlin Recycling Volleys, ACH Volley Lublana i Budvanska Rivijera Budva to solidne drużyny, których rzeszowianie nie mogą zlekceważyć. Już w minionym sezonie przekonali się chociażby o sile przeciwnika z Czarnogóry, który dwukrotnie utarł im nosa. Z polskich drużyn najmniej szczęścia w losowaniu miał Jastrzębski Węgiel. Brązowi medaliści Ligi Mistrzów trafili bowiem na rosyjski Lokomotiw Nowosybirsk, który wydaje się być faworytem grupy B. Poza tym znalazł się w niej nieobliczalny Cai Teruel (Hiszpania) oraz chyba najsłabszy w stawce Marek Union Dupnica (Bułgaria).
Los nie był także łaskawy dla drużyny Bartosza Kurka. Cucine Lube Treia trafiło bowiem na rosyjskie Biełogorie Biełgorod oraz tureckie Fenerbahce Stambuł. Stawkę w grupie E uzupełnia francuski Paris Volley, który najprawdopodobniej będzie pełnił w niej rolę siatkarskiego kopciuszka. Z kolei zespół Michała Kubiaka i Marcina Możdżonka, czyli Halkbank Ankara los przydzielił do grupy G, w której jego najgroźniejszym przeciwnikiem będzie włoski Sir Safety Perugia. Języczkiem u wagi może być także nieobliczalne Noliko Maaseik (Belgia), zaś stawkę uzupełni Tours VB (Francja).
W grupie A faworyt jest jeden – włoska Copra Piacenza. Pozostałe zespoły, czyli Tomis Konstanca, Knack Roeselare oraz Dragons Lugano powinny walczyć o drugą pozycję, choć najmniejsze szanse na jej zajęcie ma szwajcarski zespół, który w Lidze Mistrzów gra po raz drugi. Zbyt trudnej przeprawy w fazie grupowej nie powinien mieć także Zenit Kazań, który rywalizował będzie w grupie D, a jego najsilniejszym przeciwnikiem będzie Vfb Friedrichshafen. Ponadto do grupy tej trafił austriacki Posojilnica AICH/DOB oraz Olympiacos Pireus.
Przypomnijmy, że do fazy play-off awansują zwycięzcy grup oraz pięć zespołów z drugich miejsc. Pozostałe ekipy z drugich miejsc oraz najlepsze z trzecich otrzymają szansę gry w rundzie challenge Pucharu CEV. Tradycyjnie już gospodarz turnieju finałowego Ligi Mistrzów nie będzie musiał rywalizować w play-off, a miejsce w turnieju finałowym zostanie przydzielone mu automatycznie. A czy polska drużyna po raz szósty z rzędu znajdzie się w gronie czterech czołowych zespołów Ligi Mistrzów? Może przy odrobinie szczęścia nawet dwie zawędrują do Final Four? O tym przekonamy się za kilka miesięcy.
źródło: inf. własna