Roksana Brzóska rozpoczęła mecz z Zawiszą Sulechów w kwadracie dla rezerwowych, jednak w trakcie spotkania trener Mariusz Soja postanowił skorzystać z jej usług, zmieniając Ewelinę Krzywicką. Zawodniczka Budowlanych wykorzystała swoją szansę.
Roksana, zaczęłaś sezon w pierwszym składzie, ale w ostatnich spotkaniach wchodziłaś już tylko z rezerwy. Czym to było spowodowane?
Roksana Brzóska: – To pytanie nie za bardzo do mnie. W pewnym momencie trener nie widział mnie w pierwszej szóstce i trzeba było się z tym pogodzić. Taki jest sport, w szczególności w grach zespołowych. Posunięcia trenera były dobre, o czym mówi nasze zerowe konto porażek.
W meczu z Zawiszą ponownie zmieniłaś jedną z koleżanek i tym razem wykorzystałaś swoją szansę. Co czułaś, kiedy wchodziłaś przy niekorzystnym dla was wyniku?
– Chciałam wnieść świeżość na boisko. Pobudzić dziewczyny i mimo niekorzystnego dla nas wyniku pomóc przywrócić wiarę w odwrócenie losu meczu na naszą korzyść.
Spotkanie z Sulechowem było określane mianem hitu kolejki. Myślisz, że te dwa zespoły są zdecydowanie najsilniejsze w I lidze?
– Sulechów to bardzo silny zespól i to on od początku sezonu jest stawiany w roli faworyta. Wiedziałyśmy, że czeka nas bardzo ciężki pojedynek. Myślę, ze liga jest wyrównana i nieobliczalna. My na pewno nie stawiamy się w roli faworyta, chcemy robić to, co do tej pory, czyli… wygrywać mecze!
Co czułaś po zdobyciu ostatniego, zwycięskiego punktu?
– Wielkie ufff… wielką radość! Niepowtarzalne uczucie, które ciężko teraz opisać. Kto był na meczu, widział, jaką frajdę sprawiło nam wygranie tego spotkania.
Teraz zdradź może kulisy szatni – mocno świętowałyście po zejściu z parkietu?
– Nie wiem, co masz na myśli, mówiąc mocno? (śmiech) Dostałyśmy wolny weekend, więc każda z nas pojechała do domu. Myślę, ze wszystkie tak chciałyśmy świętować wygraną tego meczu – z najbliższymi, których tak rzadko widzimy. Troszkę odpoczynku nam się przyda – od siatkówki i od siebie.
źródło: volleytorun.pl