Trwa pechowa seria beniaminka PlusLigi. Porażki nie zrażają jednak ambitnych będzinian. - Nie mamy co myśleć o konkretnym rywalu, teraz musimy przede wszystkim skoncentrować się na naszej grze - dobrej od początku do końca - zaznacza Maciej Pawliński.
Początek sezonu dla MKS-u Będzin nie był najlepszy. W tym przypadku możemy mówić o trudnym i bolesnym zderzeniu beniaminka z plusligową rzeczywistością?
Maciej Pawliński: – Jak na razie tak to się składa, że jest trudno. Ale niestety tak jest z beniaminkami, że ten układ spotkań zakłada, że na początku są trudne mecze z mocnymi rywalami. My już mieliśmy swoje szanse w tym sezonie, żeby ugrać jakiekolwiek punkty, niestety nie wykorzystaliśmy ich. Mecz w Jastrzębiu-Zdroju nie był dobrym spotkaniem w naszym wykonaniu, wręcz trzeba przyznać, że był wyjątkowo słaby. W pierwszych dwóch setach rywal dość mocno przycisnął nas zagrywką, co uniemożliwiło nam wygranie tych fragmentów meczu. W trzecim secie nasza gra już lepiej wyglądała, nawet nieźle w przyjęciu i ataku z pierwszej akcji jednak niestety dla nas w ostatniej partii powtórzył się scenariusz z dwóch pierwszych setów.
W trzecim, wygranym przez was secie nie tylko wynik, ale i sama gra dawała powody do optymizmu. W tej części meczu utrzymywaliście 70% skuteczności w ataku, początek czwartego seta też w waszym wykonaniu był niezły. Wszystko wskazywało na to, że ta gra wkracza na właściwe tory…
– Tak to wyglądało, jednak niestety tylko do czasu. Ten początek czwartego seta naprawdę był jeszcze dość dobry, jednak z biegiem czasu powoli każdy się „wyłączał”, a nasza gra prezentowała się coraz gorzej, pojawiały się kolejne błędy. Trudno tak na gorąco powiedzieć, na ile były to nasze pomyłki, a na ile rywal tak dobrze zagrywał, wymuszając na nas gorszą grę w ataku. Niestety ostatecznie w konfrontacji z Jastrzębskim Węglem nie udało się nam zdobyć ani jednego punktu.
Uleganie presji rywala można zrzucić na karb braku ogrania zespołu w PlusLidze? Ty akurat masz większe doświadczenie, jednak znaczna część waszego zespołu to jednak zawodnicy, którzy rok temu walczyli na zapleczu ekstraklasy.
– Część naszych zawodników co prawda nie grała za wiele w PlusLidze, jednak uważam, że mamy potencjał, żeby zdobywać punkty. Nawet w konfrontacji z wyżej notowanymi przeciwnikami. Tylko trzeba w to wierzyć, bo wydaje mi się, że momentami, po kilku nieudanych akcjach w naszym wykonaniu, ta gra trochę „siada”. Nie powinno tak być, na pewno nie pomagają nam też te dotychczasowe wyniki. Wcześniejsze porażki mają wpływ na psychikę i mamy te niepowodzenia gdzieś w głowie. Nie możemy myśleć o tym co było, o tych przegranych, nawet jeśli one były, to były mecze z teoretycznie mocniejszymi rywalami. W każdym spotkaniu musimy wychodzić mega skoncentrowani, od początku do końca wierząc w zwycięstwo.
Po tych kilku spotkaniach trudno doszukiwać się też wyraźnego lidera w MKS-ie Będzin…
– Zgodzę się, że jak na razie nie mamy jednego zawodnika, który byłby w stałej, superformie, ciągnącego grę i będącego liderem. Mamy sporo rotacji, na każdej pozycji. Wynika to chyba też z tego, jak układało nam się dotychczas. Nie wygraliśmy jeszcze żadnego spotkania i trener cały czas szuka optymalnego ustawienia.
Przed wami kolejne spotkanie. Rywal teoretycznie w waszym zasięgu, jednak gdańszczanie start sezonu mieli wręcz wymarzony. Dla was to będzie równie ważne, co trudne spotkanie?
– Oczywiście, będzie trudno, tym bardziej że znów gramy na wyjeździe. Tak to u nas wygląda, że kolejne dwa spotkania będą tymi wyjazdowymi. Nie mamy co myśleć o konkretnym rywalu, teraz musimy przede wszystkim skoncentrować się na naszej grze – dobrej od początku do końca. Wtedy na pewno ten wynik przyjdzie, oczywiście rywal nie będzie łatwy, pozostaje nam jednak dać z siebie wszystko i wierzyć w zwycięstwo, bo stać nas na nie.
źródło: inf. własna