- Potrafimy prowadzić w secie wysoko, by potem nagle przez głupie błędy tracić punkty seriami. Tak było chociażby w Lubinie. Brakuje u nas zawodnika, który w trudnych momentach wziąłby ciężar gry na swoje barki - mówi atakujący AZS-u Olsztyn, Paweł Adamajtis.
Kiedy zacznie pan grać w pierwszym składzie Indykpolu? W końcu po to trafił pan do Olsztyna z Politechniki Warszawskiej.
Paweł Adamajtis: – Jak tylko przyjdzie odpowiednia dyspozycja. Jeśli chodzi o przygotowania z drużyną do sezonu i treningi, to w porównaniu do innych mam miesiąc w plecy. Wszystko przez jeden wypadek. Nadal szukam formy, choć są już przebłyski, jak chociażby w ostatnim wyjazdowym meczu z Cuprum Lubin.
Przez długi czas borykał się pan z urazem oka. Co dokładnie się stało?
– To był chyba mój drugi trening w Olsztynie z nową drużyną. Podczas ćwiczenia z dwóch stron pękła gumowa taśma do rozciągania. I to tak pechowo, że jednym końcem trafiła mnie w lewy łuk brwiowy, a drugim centralnie w oko. Lekarze powiedzieli mi wprost, że powinienem się cieszyć, że jego nie straciłem. Można powiedzieć, że w tym wszystkim miałem szczęście, choć nie obeszło się bez zabiegu poprawiającego kąt widzenia oka.
Nie można nie zauważyć, że trener Krzysztof Stelmach często zmienia wam rozgrywającego. Trudno jest przewidzieć, czy w kolejnym meczu zagra Maciej Dobrowolski czy Juraj Zatko. A to raczej nie ułatwia wam zadania?
– Szkoleniowiec cały czas rotuje składem, ponieważ szuka optymalnego ustawienia. Dla nas to nic nowego, ponieważ tak samo jest na treningach. Jednym razem zespół potrzebuje na rozegraniu doświadczenia i ogrania Dobrowolskiego, innym takiej sportowej porywczości, jaką prezentuje Zatko. Tu decyzja należy wyłącznie do trenera.
Rozmawiał Michał Koronowski – więcej w serwisie olsztyn.sport.pl
źródło: sport.pl