Siatkarze TSV Sanok odnieśli czwarte zwycięstwo w tegorocznych rozgrywkach, tym razem w pokonanym polu zostawili MOSiR Bochnia. Przyjezdni dzielnie walczyli tylko w dwóch pierwszych setach, potem na boisku dominowali gospodarze.
Sanoczanie rozpoczęli spotkanie od prowadzenia 6:3, po tym, jak skutecznie zaatakował Daniel Gąsior. Przyjezdni mieli problemy z odbiorem zagrywki i o przerwę na żądanie poprosił trener MOSiR-u Rober Banaszak. Był to dobry ruch szkoleniowca, ponieważ jego podopieczni odrobili straty, poprawili swoją grę i po ataku Konrada Stajera mieli jeden punkt więcej od miejscowej ekipy (8:7). Trener TSV Piotr Podpora szybko zareagował i zaprosił na rozmowę swoich podopiecznych, w ten sposób przerywając punktową serię bochnian. Sanoczanie jeszcze raz wypracowali sobie trzypunktową przewagę (13:10), lecz potem na skutek błędów własnych seryjnie tracili punkty. Bardzo dobrze w polu zagrywki i ataku spisywał się Jakub Zmarz, były gracz TSV, który w znaczny sposób przyczynił się do prowadzenia swojej drużyny (18:16). Sanocka drużyna była w odwrocie, popełniała błędy własne, nie kończyła ataków z pierwszego uderzania i nadziewała się na szczelny blok swoich rywali. Roszady w składzie sanockiej ekipy na nic się zdały, przyjezdni byli lepszą drużyną w tym okresie gry i po ataku Jakuba Czubińskiego wygrali pierwszą odsłonę w stosunku 25:20.
Drugi set tego spotkania dobrze otworzył TSV, skutecznie atakował Daniel Gąsior i miejscowi uzyskali czteropunktowe prowadzenie (6:2). Przyjezdnym nieco podcięła skrzydła kontuzja Szymona Ściślaka, którego zmienił Krzysztof Pustelnik, ale pomimo tego nie poddawali się i nadal stawiali opór gospodarzom. Podobnie jak to miało miejsce w pierwszej partii, sanoczanie popełnili wiele błędów własnych i pozwolili rywalom na zniwelowanie dystansu punktowego (9:8). Nie do zatrzymania w ataku był Roman Kącki, który zdobywał cenne punkty dla swojej drużyny. Od stanu 12:10 dla TSV rozpoczęła się wymiana ciosów, raz jedna, a raz druga ekipa zdobywała prowadzenie, po czym je traciła. Dwa punktowe bloki Konrada Stajera sprawiły, że przyjezdni byli bliżsi wygrania tego seta (18:16). Przerwa na żądanie wzięta przez miejscowego szkoleniowca była dobrym wyborem, kapitan sanoczan Tomasz Kusior zrewanżował się swoim rywalom i popisał się dwoma „czapami” (19:18). Zmobilizowani gospodarze nie zaprzepaścili szansy i dowieźli zwycięstwo do końca po tym, jak Kalandyk z Rusinem zablokowali Jakuba Czubińskiego.
Trzecia odsłona spotkania miała jednostronny przebieg, sanoczanie podbudowani zwycięstwem w poprzednim secie odrzucili swoich rywali od siatki i na efekty tego nie trzeba było długo czekać. Ponownie poprawna gra w bloku i skuteczne kontrataki TSV dały pięciopunktową przewagę miejscowej ekipie (9:4). Trener Banaszak rotował składem, brał przerwy na żądanie, lecz nie przyniosło to spodziewanego rezultatu. Dobrą serią zagrywek popisał się Paweł Rusin i gospodarze powiększyli swoją przewagę do siedmiu „oczek” (13:6). Dalsza gra w tym secie przebiegała pod wyraźne dyktando podopiecznych trenera Piotra Podpory, pojedynczymi akcjami próbował przeciwstawić się Zmarz, lecz było to za mało na dobrze dysponowanych gospodarzy. Ekipa z Małopolski popełniła serię błędów własnych i było to przyczyną porażki w tym jednostronnym secie (15:25).
Czwarty set spotkania był dla przyjezdnych grą o „wszystko”, porażka oznaczała bowiem dla nich zakończenie rywalizacji. Sanoczanie po raz kolejny dobrze dla siebie otworzyli tego seta i prowadzili 3:1, chwilę później role na boisku się odwróciły i stroną dyktującą warunki była drużyna gości, Zmarz zablokował Golonkę i to bochnianie prowadzili 4:3. W tym momencie szybko zareagował trener Podpora i poprosił o przerwę na żądanie. Reprymenda szkoleniowca była skuteczna, bowiem Kusior poderwał swoich kolegów do ataku i zapisał na swoje konto asa serwisowego (7:4). Zadowoleni wysoką przewagą nad swoim rywalem sanoczanie (9:5) seryjnie zaczęli tracić punkty i przegrywali w efekcie po kilku akcjach 11:12. Bardzo dobrze w polu zagrywki spisywał się Czubiński i to dzięki niemu ekipa gości po raz kolejny nawiązała wyrównaną grę. Widząc, co dzieje się na boisku, trener Podpora zmienił Matułę, a jego miejsce zajął Jakubek, który popisał się asem serwisowym i skuteczną grą w ataku (15:12). Jak się później okazało, był to decydujący moment tego seta, a sanoczanie po ataku Rusina mieli pięć punktów więcej niż ich rywale (18:13) i dowieźli wypracowaną zaliczkę do końca seta. Niezwykle zadowolona po zakończonym meczu była druga trenerka Dorota Kondyjowska – Był to dla nas bardzo trudny mecz, przeciwnik był bardzo wymagający, cieszy nas zwycięstwo. Momentami był to bardzo fajny mecz, było dużo obron, a momentami mógł się nie podobać, ponieważ wkradła się nerwowość w poczynania obu ekip – podsumowała spotkanie Dorota Kondyjowska. Klasę rywala w polu zagrywki docenił też najlepszy zawodnik tego meczu Tomasz Kusior. – W pierwszym secie oraz drugim i czwartym bardzo dobrze funkcjonowała zagrywka w drużynie MOSiR-u, co utrudniało nam grę, musieliśmy grać wówczas skrzydłami, mieliśmy utrudnione przyjęcie. Zespół z Bochni pokazał po raz kolejny, że jest walecznym i groźnym zespołem, bowiem w każdym poprzednim meczu zdobył punkty – zakończył kapitan sanockiej ekipy.
TSV Cell Fast Sanok – Contimax MOSiR Bochnia 3:1
(20:25, 25:22, 25:15, 25:20)
Składy zespołów:
TSV: Wesołowski, Gąsior, Kusior, Rusin, Jakubek, Kalandyk, Sokołowski (libero) oraz Mańko, Matuła i Golonka
MOSiR: Czubiński, Zmarz, Stajer, Ściślak, Jarzyna, Kącki, Luks (libero) oraz Madej, Habel, Grajoszek i Pustelnik
Zobacz również:
Wyniki 4. kolejki i tabela 6. grupy II ligi mężczyzn
źródło: inf. własna