Rozgrywane w Polsce mistrzostwa świata w siatkówce zakończyły się wielkim sukcesem gospodarzy. Po 40 latach Polacy znowu zdobyli złoto. - Wreszcie się doczekałem - podsumował Tomasz Wójtowicz, mistrz świata z 1974 roku.
Czy przed rozpoczęciem mistrzostw spodziewałeś się, że biało-czerwoni staną na najwyższym stopniu podium?
Tomasz Wójtowicz: – Od lat należymy do światowej czołówki, więc naturalnym jest, że wierzyłem w zdobycie medalu. Tym bardziej że turniej rozgrywany był w Polsce. Oczywiście nie twierdziłem, że to będzie złoto, ale bardzo chciałem, aby tak się stało.
Los nas w tej imprezie nie rozpieszczał…
– To prawda, nie było tu drogi na skróty. Wszystko nasi reprezentanci musieli wywalczyć sobie sami. Szczególnie ciężka były druga i trzecia faza turnieju. Zwłaszcza ta, w której przyszło nam walczyć z Brazylią i Rosją, czyli z obrońcami tytułu mistrza świata i złotymi medalistami olimpijskimi. Daliśmy jednak radę i pokonaliśmy oba te zespoły, choć łatwo nie było.
– Dodam jeszcze, że przecież w całym turnieju przegraliśmy tylko jeden mecz – z USA.
W pewnym momencie nasunęła mi się taka analogia pomiędzy drużyną, w której ty grałeś i obecną. Was nazywano mistrzami piątego seta i wasi następcy też znakomicie sobie radzili w tie-breaku.
– Coś w tym jest. Przecież na mistrzostwach świata w Meksyku w grupie finałowej po pięciosetowej walce pokonaliśmy ZSRR, Czechosłowację i NRD. Z Japonią było już nieco lżej, choć ten mecz decydował o mistrzostwie świata – wygraliśmy 3:1 i to nam zapewniło złoto. Natomiast teraz Polacy po 3:2 pokonali Francję, Iran, Brazylię i Rosję. W finałowym meczu rozegranym w katowickim Spodku nasza reprezentacja też 3:1 – jak my w kluczowym meczu meksykańskich mistrzostw – pokonała Brazylię i wysłuchała Mazurka Dąbrowskiego odśpiewanego przez kilkanaście tysięcy ludzi. To było coś wspaniałego.
Kto w naszej drużynie był objawieniem turnieju?
– Chyba Mateusz Mika. Wprawdzie w trakcie imprezy przechodził mały kryzys, ale jak przyszło co do czego, grał świetnie. Natomiast liderem zespołu był Mariusz Wlazły, a tak naprawdę to naszym największym atutem była siła całej drużyny.
Cały wywiad Wiesława Pawłata w serwisie sport.pl
źródło: sport.pl