Dość nieoczekiwanie Kameruńczycy wygrali pierwszego seta na mistrzostwach i to w pojedynku z reprezentacją Polski. - Nawet jak atakowali po autach, to na tyle mocno, że ktoś z nas piłkę dotknął. Przez dwa sety grali niemal bezbłędnie - przyznał Mariusz Wlazły.
Mogło się wydawać, że biało-czerwoni do spotkania z Kameruńczykami podeszli mniej skoncentrowani, o czym świadczy przebieg pierwszego seta, w którym Afrykańczycy prowadzili i ostatecznie wygrali. – Mobilizacji to nam nie brakowało. Kameruńczycy podjęli ryzyko, nawet jak atakowali po autach, to na tyle mocno, że ktoś z nas piłkę dotknął. Przez dwa sety grali niemal bezbłędnie. My natomiast nie zdobywaliśmy punktów. Kameruńczycy wygrali po moich dwóch błędach w końcówce, ale takie jest życie – skomentował atakujący reprezentacji Polski, Mariusz Wlazły.
Nasz reprezentant zaznaczył, że Kameruńczycy nie mogli grać całego spotkania, tak jak w pierwszych dwóch setach. – Kameruńczycy podejmowali maksymalne ryzyko i to im się opłaciło. My musieliśmy to przetrzymać i wiedzieliśmy, że oni tak całego meczu grać nie mogą. W końcówce drugiego i na początku trzeciego seta gdzieś to pękło i gra zaczęła nam się układać – dodał zawodnik.
Wlazły zauważył, że własne błędy spowodowały, że spotkanie nie toczyło się tak, jak przyzwyczaili nas biało-czerwoni w poprzednich meczach. – Nasze błędy spowodowały, że oni otrzymywali punkty. Jednak trzeba podkreślić, że Kameruńczycy bardzo dobrze zagrali. Dwa pierwsze sety były specyficzne w ich wykonaniu. Ale na szczęście pod koniec drugiej partii wszystko wróciło do normy – zakończył Wlazły.
źródło: inf. własna