AZS Politechnika Warszawska sezon 2013/2014 PlusLigi zakończyła na szóstej pozycji. Zważając na możliwości finansowe klubu ze stolicy, jego miejsce w połowie stawki określić można jako świetny wynik. Właśnie takiego zdania jest Jolanta Dolecka - prezes klubu.
Jak oceni pani zakończony kilka dni temu sezon 2013/2014 w wykonaniu AZS-u Politechniki Warszawskiej?
Jolanta Dolecka: – Dla AZS-u Politechniki Warszawskiej był to sezon bardzo udany. Ze względu na małe możliwości finansowe zespół zbudowaliśmy naprawdę późno. Nie było w nim żadnej gwiazdy, pojawiło się za to kilku nikomu nieznanych zawodników. Nie przeszkodziło to nam w osiągnięciu wielkiego wyniku. Tak, wielkiego. Bo szóste miejsce dla klubu z jednym z najniższych budżetów w całej lidze to właśnie wielki wynik. Jesteśmy przecież tuż za czterema potęgami, które swoje składy budują za olbrzymie pieniądze.
Spodziewała się pani, że ta drużyna będzie biła się o piąte miejsce?
– Jej celem był awans do fazy play-off i ja właśnie na to liczyłam. Eksperci i dziennikarze zastanawiali się, o czym ta Dolecka mówi, kiedy zapowiadałam miejsce w ósemce. A tu proszę! Drużyna nie tylko grała w play-off, ale i ukończyła je na szóstej pozycji. Kluczem do sukcesu okazała się atmosfera w zespole. W stolicy powstał bowiem prawdziwy team spirit.
Opłaciło się zaufać Jakubowi Bednarukowi, który w roli pierwszego trenera zadebiutował dwa lata temu i dwukrotnie doprowadził AZS Politechnikę Warszawską do szóstego miejsca w lidze?
– Oczywiście. Jakub Bednaruk świetnie sprawdził się w roli trenera, ale na wyróżnienie zasługuje nie tylko on. Pochwalić trzeba cały sztab szkoleniowy. Wszyscy, zarówno pierwszy trener, jego asystent, statystyk, jak i fizjoterapeuta oraz trener przygotowania fizycznego zdali egzamin. W skali szkolnej ich pracę oceniłabym na szóstkę.
A jaką ocenę wystawiłaby pani zawodnikom?
– Również szóstkę. Każdemu z zawodników należą się wyrazy uznania. Chylimy przed nimi czoła, bo grali świetnie mimo niesprzyjających warunków. Cały czas borykamy się bowiem z problemami finansowymi. Choć zdarzały się opóźnienia w przelewach wynagrodzeń, żaden z siatkarzy nie odpuszczał. Wszyscy z uśmiechami na ustach przychodzili na treningi i swoją pracę wykonywali najlepiej, jak potrafili. Przy okazji odniosę się do plotek: nie jest tak, że Politechnika w ogóle nie płaci. Obecnie zalegamy z wypłatami dwóch pensji. Uregulowanie tych należności to dla nas cel nadrzędny.
– Szóstkę chciałabym wystawić także kibicom, którzy licznie stawiali się w Arenie Ursynów i na Torwarze. Wyróżnić muszę Klub Kibica, który nie szczędził pieniędzy oraz gardeł i naszą drużynę wspierał również na wyjazdach. W ramach wdzięczności nasi siatkarze tradycyjnie rozegrają z fanami mecz przyjaźni (wywiad przeprowadzony 8 maja – przyp. aut.).
O wspomnianych przez panią problemach, które dotykają nie tylko Politechnikę, ale i inne warszawskie kluby, mówi się od dawna. Jak uleczyć stołeczny sport?
– Warszawa to bardzo trudny grunt dla sportu. Nie poradziła sobie koszykarska Polonia, utrzymać się na rynku nie dała rady siatkarska Legia. Z mapy naszego miasta zniknęło też kilka innych, mniejszych klubów. AZS Politechnika Warszawska, choć los jej nie oszczędza, wciąż na tej mapie widnieje. Robimy wszystko, co w naszej mocy, aby stała się wreszcie klubem z prawdziwego zdarzenia. Zmienia się u nas naprawdę dużo. Powołana została nowa rada nadzorcza, która stara się wprowadzić spółkę na wyższy poziom. Odzywają się też życzliwi ludzie, którzy chcą pomagać. My zaś ciężko pracujemy i staramy się pozyskać nowych partnerów.
Karuzela transferowa kręci się coraz szybciej, ale AZS-u Politechniki Warszawskiej na niej nie widać.
– Niedługo na nią wsiądziemy (śmiech). Jak już powiedziałam, priorytetem są dla nas sprawy organizacyjne. Nie przekonam przecież dobrego zawodnika, żeby grał u nas dla idei – za małe pieniądze. Ale kibice mogą być spokojni. W sezonie 2014/2015 nasz zespół znów prezentować będzie radosną i atrakcyjną dla oka siatkówkę.
źródło: azspw.com