PGE Skra zrobiła pierwszy krok w stronę bezpośredniej walki o mistrzostwo Polski. W niedzielę bełchatowianie pokonali jastrzębian w tie-breaku. - Fajnie jest zacząć rywalizację play-off od zwycięstwa - przyznał Daniel Pliński, który powrócił do gry po urazie.
Środkowy PGE Skry pojawił się na boisku w miejsce Andrzeja Wrony. W drugim i trzecim secie wchodził do gry z ławki rezerwowych, natomiast kolejne dwie partie rozpoczynał już w składzie wyjściowym. Daniel Pliński dla swojej drużyny zdobył w tym meczu 4 punkty, wszystkie atakiem, notując w tym elemencie 100% skuteczności. – Wiadomo, że fajnie jest zacząć rywalizację play-off od zwycięstwa, więc być może stąd wzięły się jakieś tam nerwy w szeregach obu zespołów, a także sporo zwrotów akcji i nierównej gry. Ale generalnie półfinał stał na dobrym poziomie i było dużo emocji. Zawsze kiedy grają zespoły z Bełchatowa i Jastrzębia-Zdroju, można spodziewać się emocji. Bardzo cieszymy się ze zwycięstwa, ale zobaczymy, co będzie dalej, bo żeby awansować do finału, trzeba wygrać trzy mecze. Przed pojedynkiem z Jastrzębskim Węglem trener powiedział nam, że nawet jeśli przegramy tę pierwszą odsłonę, to nic złego się nie stanie, ponieważ play-off dopiero się rozpoczyna. Podejrzewam, że w zespole jastrzębian jest identyczne nastawienie – ocenił Daniel Pliński.
W pierwszej partii bełchatowski zespół zanotował 5 punktujących bloków, dobrze spisywał się na siatce, czym udanie kontrolował grę na boisku. Jastrzębianom ciężko było przebić się na drugą stronę siatki. – Nie do końca też tak było. Przede wszystkim w pierwszym secie Jastrzębski Węgiel popełnił sporo błędów, były chyba cztery piłki krótkie w siatkę i to zaważyło na wyniku. Michał Masny to taki zawodnik, który w każdej chwili i z każdego miejsca na boisku jest w stanie zaskoczyć przeciwnika. W pierwszej partii mieliśmy pięć bloków punktowych, ale były to raczej sytuacyjne piłki, takie, które należy wygrywać – przyznał po meczu środkowy PGE Skry.
Po przegranej przez PGE Skrę trzeciej partii bełchatowianie kolejnego seta rozpoczęli z wysokiego C, a duża w tym zasługa Mariusza Wlazłego, który swoją zagrywką wywarł dużą presję na rywalach. Wypracowana przez gospodarzy przewaga pozwoliła im w spokoju prowadzić grę nie tylko do końca odsłony numer cztery, bowiem w tie-breaku podopieczni Miguela Falaski grali już naładowani energią z wcześniejszej partii. – Obie drużyny mają podobny potencjał w polu serwisowym. Po jastrzębskiej stronie boiska bardzo mocno zagrywali Kubiak, Łasko i Pajenk, u nas w odpowiednim momencie wstrzelił się Mariusz Wlazły – powiedział Pliński.
Jak to bywa w spotkaniach PGE Skry z zespołem ze Śląska, nie brakowało w nim rozmów pod siatką, nerwowych sytuacji i prowokacyjnych zachowań. Charakterny Michał Kubiak najbardziej próbował dać się we znaki bełchatowianom, jednak jak przyznał Daniel Pliński, gracze z Bełchatowa nie interesowali się tym, co działo się po drugiej stronie siatki. – Nie zwracaliśmy na to uwagi. Michał ma taki styl. Mówiłem kolegom, że najlepiej ustawić się w drugą stronę boiska i nie odzywać się, bo od tego są sędziowie. I tak też robiliśmy – zakończył.
źródło: inf. własna