Siatkarki Silesii Volley Mysłowice po dwóch pasjonujących tie-breakach uległy warszawiankom i ekipie Gdańska i pozostaje im walka o piąte miejsce. Po ubiegłorocznym wicemistrzostwie Polski apetyty zespołu Rafała Kalinowskiego były znacznie większe.
Jakbyś podsumowała mecze fazy grupowej MP juniorek?
Zuzanna Lipińska: – Trafiłyśmy na mocną grupę, mecze były wyrównane i walczyłyśmy do końca. O wyniku końcowym zadecydowały ostatnie piłki i być może szczęście tym razem uśmiechnęło się do przeciwniczek. Nie zdziwię się, jeśli drużyny z Gdańska i z Warszawy będą toczyć bój o złoty medal [rozmowa przeprowadzana była przed meczami półfinałowymi – przyp. red.].
Nie udało się wam awansować do czwórki, pozostaje chyba duży niedosyt?
– Niestety, nie udało się nam awansować do ścisłej czwórki. Dla większości dziewczyn był to ostatni sezon w rozgrywkach młodzieżowych, więc niedosyt jest znacznie większy. Przyjechałyśmy do Kętrzyna po medal, ale niestety wrócimy bez niego.
Dzisiaj i jutro gracie o miejsca 5-8, potraficie znaleźć motywację na te spotkania? Nie da się ukryć, że przyjechałyście tutaj walczyć o medale.
– Na pewno jest nam ciężko podnieść się po porażce. Mimo wszystko musimy wyjść na boisko, zagrać swoje i udowodnić, że również gramy tak dobrą siatkówkę, jak inne zespoły, co pokazały wyniki w fazie grupowej. Pomimo dwóch porażek będziemy walczyć o 5. miejsce, bo nie chcemy jeszcze bardziej zawieść naszych najwierniejszych kibiców, którzy przyjechali do Kętrzyna, aby nas wspierać, za co im bardzo dziękujemy.
Czego twoim zdaniem zabrakło, żeby pokonać zespół z Warszawy albo Gdańska, albo i oba?
– Nie wykorzystałyśmy szansy w meczu z warszawiankami w czwartym secie, a także w tie-breaku, gdzie miałyśmy trzy piłki meczowe i ani jednej nie umiałyśmy skończyć. W każdym elemencie popełniłyśmy kilka błędów, które wpłynęły na wynik końcowy. Zarówno w meczu z MOS-em, jak i z Gedanią na pewno zabrakło nam zachowania chłodnej głowy, szczególnie w końcówkach setów.
źródło: inf. własna