- Szkoda przede wszystkim początków tych tie-breaków. Ciężko się gra, gdy podczas zmiany stron rywale mają trzy lub cztery punkty straty - mówił po sobotnim, drugim przegranym meczu z ZAKSĄ, atakujący Resovii, Dawid Konarski.
Druga porażka na Podpromiu stawia was w ciężkiej sytuacji przed meczami w Kędzierzynie-Koźlu. W dodatku straciliście kapitana, który nie zagra już do końca sezonu…
Dawid Konarski: – Tak, możemy zapomnieć o tym, że Alek wspomoże nas jeszcze w tym sezonie. Będziemy musieli sobie poradzić z tą sytuacją. Jesteśmy pod ścianą, bo w Kędzierzynie-Koźlu nie możemy zrobić kroku wstecz. Już nie raz w tym sezonie było tak, że potrafiliśmy zagrać pod presją i wygrywaliśmy mecze. Mam nadzieję, że teraz będzie podobnie. Trzeba być dobrej myśli i walczyć do końca, bo nie jest powiedziane, że skoro kędzierzynianie wygrali u nas dwa razy po tie-breaku, to my nie możemy tam wygrać chociażby w takim samym stosunku. Chcemy wrócić do Rzeszowa na piąty mecz, ale na razie myślimy tylko o piątkowym spotkaniu.
Zarówno w piątek, jak i w sobotę rozegraliście podobne pojedynki. Nie podłamały was dwa przegrane dzień po dniu tie-breaki?
– Szkoda przede wszystkim początków tych tie-breaków. Ciężko się gra, gdy podczas zmiany stron rywale mają trzy lub cztery punkty straty, a przy tak grających przeciwnikach jest to bardzo trudne, by ich dogonić. Próbowaliśmy to zrobić w końcówkach, ale niestety nie wystarczyło. Dwie porażki bardzo bolą. Musimy teraz zresetować głowy i w Kędzierzynie-Koźlu pokazać wszystko co mamy do zaprezentowania.
Nie bez znaczenia była też kontuzja Oliega Achrema w piątkowym meczu. Na pewno to gdzieś siedziało w waszych głowach.
– Z tyłu głowy gdzieś to pewnie siedziało, ale wychodząc na boisko, staraliśmy się zapomnieć o tych przykrych obrazkach i grać to, co najlepiej potrafiliśmy. Chcieliśmy zagrać też dla Alka, który oglądał mecz z wysokości trybun. Będziemy gryźć parkiet i zrobimy wszystko, żeby wywalczyć ten finał dla naszego kapitana i dla nas samych.
Nie masz wrażenia, że dzisiaj o wiele gorzej zagrywaliście? Praktycznie tylko Łukasz Perłowski kąsał rywali swoimi zagrywkami.
– Myślę, że zagrywka „siadła” zarówno z jednej, jak i z drugiej strony. Dlaczego tak się stało? Taki jest sport. Raz się wychodzi i strzela dziesięć czy piętnaście asów, a drugi raz nic nie wychodzi. Dzisiaj była ta druga strona, nie utrzymaliśmy tego poziomu z piątku, a wiadomo, że jak ten element dobrze funkcjonuje, to łatwiej się gra. Nie ma co już tego roztrząsać. Musimy wyrzucić te dwa mecze z pamięci i udać się na mecze rewanżowe z czystą głową.
Jest jeszcze wiara w drużynie?
– Na pewno tak. Każdy z nas wierzy, że możemy jeszcze pokonać ZAKSĘ i to, że przegraliśmy tutaj dwa mecze, nie ma już większego znaczenia.
Jak wobec tego zagrać, by pokonać kędzierzynian na wyjeździe?
– Lepiej (śmiech). Musimy zdobyć chociażby dwa punkty więcej od naszych rywali!
źródło: inf. własna