Kibice kobiecej siatkówki we Wrocławiu na medal mistrzostw Polski czekają już 28 lat. Ostatni raz na podium zawodniczki ze stolicy Dolnego Śląska stanęły w 1986 roku. Ówczesny sukces dobrze pamięta obecny prezes Impelu Wrocław, Jacek Grabowski.
Dziewczęta z ówczesnej Gwardii wywalczyły brązowy krążek. Srebro zdobył ŁKS Łódź, a mistrzem zostały zawodniczki Czarnych Słupsk. Teraz szansa na nawiązanie do tego sukcesu sprzed lat wydaje się być niemalże na wyciągnięcie ręki. Impel Wrocław, czyli spadkobierca pięknej i wieloletniej tradycji po Gwardii, w ćwierćfinale fazy play-off ekstraklasy trzykrotnie pokonał bez straty seta Muszyniankę Muszynę i awansował do grona czterech najlepszych klubów, które będą walczyć o medale mistrzostw Polski.
Podopieczne Tore Aleksandersena w sobotę i niedzielę rozegrają pierwsze dwa mecze w Sopocie z tamtejszym Atomem Treflem, który będzie ich kolejnym, półfinałowym rywalem na drodze do poprawienia wyniku sprzed 28 lat. – Urodziłam się w tamtym roku. Minęło już tak wiele czasu, więc dodatkowo motywuje mnie oraz koleżanki z zespołu, by zdobyć dla Wrocławia kolejny krążek i zapisać się na kartach historii klubu – mówi przyjmująca Impelu Wrocław Bogumiła Pyziołek. W przeciwieństwie do zawodniczki pochodzącej ze Świdnicy tę wielką chwilę dla wrocławskiej siatkówki, jaką było wywalczenie brązu MP, doskonale pamięta obecny prezes klubu, a wcześniej także trener Gwardii Jacek Grabowski. – Kiedy w 1986 roku dziewczyny z ulicy Krupniczej zdobywały brązowy medal, ja studiowałem na wrocławskiej Akademii Wychowania Fizycznego. W mojej grupie były dwie zawodniczki, na których szyjach zawisło to wyróżnienie. To Bożena Stankiewicz, która obecnie szkoli młodzieżowe sekcje we wrocławskim Gimnazjum nr 5 i Szkole Podstawowej nr 97, oraz Beata Pypno, która obecnie przebywa za granicą – wspomina prezes Grabowski.
Dlaczego od zdobycia ostatniego medalu przez wrocławskie siatkarki minęło tak wiele czasu? – Najprościej jest powiedzieć, że dlatego, iż same chęci i profesjonalizm nie wystarczą. Nie da się zrobić wyniku bez budżetu. Nasza drużyna na początku lat 90. miała bardzo trudno. Gwardia błąkała się wtedy w drugiej lidze (nie było ekstraklasy – przyp. JP). Dopiero pod koniec lat 90. znalazł się sponsor w postaci spółki Kogeneracja i pana Andrzeja Balsewicza, a wraz z tym szersze perspektywy rozwoju. Kiedy obejmowałem drużynę w 1999 roku, budżet klubu pozwalał myśleć przede wszystkim o utrzymaniu. W międzyczasie pojawiła się firma Impel, która od 2007 roku wspiera seniorską drużynę, a od 2011 roku jest właścicielem klubu. Przy zaangażowaniu takich osób, jak Grzegorz Dzik i Józef Biegaj oraz miasta, z którym współpraca układa nam się bardzo dobrze, z czasem mogliśmy coraz realniej myśleć o włączeniu się do walki o najwyższe cele – wyjaśnia Jacek Grabowski.
W sobotę i niedzielę (godz. 14.45) „Impelki” zmierzą się z broniącym drugi rok z rzędu mistrzostwa Atomem w Sopocie. Włodarze Impelu nie bagatelizują rywala, ale wierzą w swoje możliwości. – Faworytem jest zespół z Sopotu, ale tutaj wszystko jest możliwe. My nie zagraliśmy w tym sezonie jeszcze meczu na sto procent możliwości. W najbardziej wymagających spotkaniach może na 95. Jeśli zagramy na maksa, to jesteśmy w stanie wygrać z każdym, łącznie z Chemikiem Police, który uznawany jest za faworyta do tytułu. Jeśli chodzi o Atom, to ten zespół w rywalizacji z nami musi, a my bardzo chcemy – zaznacza Grabowski.
Więcej w Gazecie Wrocławskiej
źródło: Gazeta Wrocławska