- Mimo że dawno już nie jestem związany z Częstochową, to AZS ciągle mam w sercu. Moja sportowa tułaczka trwa, grałem w różnych klubach, ale po cichu kibicuję Częstochowie - mówi rozgrywający Transferu Bydgoszcz, Paweł Woicki.
Przyznasz, że pierwszy mecz o 9. miejsce w PlusLidze nie stał na najwyższym poziomie?
Paweł Woicki: – Nie ma się co oszukiwać – nie stał. My jesteśmy rozczarowani tym, że zabrakło nas w play-off. Niewiele brakowało, ale przegraliśmy walkę o miejsce w ósemce i teraz walczymy o honor. O to, żeby zachować pozycję, którą wywalczyliśmy w rundzie zasadniczej, i zakończyć na niej sezon. Dobrze, że wygraliśmy, a jeśli miałbym się odnieść do tego meczu, to myślę, że nic odkrywczego i ciekawego nie powiem. Zwyczajna harówka, w której wielkiej siatkówki nie było.
AZS pokonaliście po raz pierwszy w sezonie, wcześniej przegrywając dwa razy w lidze i raz w Pucharze Polski…
– No właśnie, jak to się stało? Jak to się stało, że przegraliśmy w Częstochowie mecz – bo z perspektywy czasu można tak powiedzieć – który zaważył na tym, że zabrakło nas w play-off. Mecz był tak samo dziwny jak ten o 9. miejsce. Układał się na 3:1 dla nas, prowadziliśmy, a przegrywaliśmy sety i cały mecz 2:3. Z Częstochową jakoś nie gra nam się dobrze.
Było choć trochę prawdy w tym, że przed sezonem przymierzano cię do gry w AZS-ie?
– Nie. Ja przynajmniej nic o tym nie wiem.
Wielu kibicom marzy się jednak zobaczyć Pawła Woickiego w koszulce AZS-u, w nowej hali na Zawodziu…
– Z pięć lat temu udzieliłem wywiadu, w którym powiedziałem, że gra w AZS-ie była moim sportowym marzeniem. I mimo że dawno już nie jestem związany z Częstochową, to AZS ciągle mam w sercu. Moja sportowa tułaczka trwa, grałem w różnych klubach, ale po cichu kibicuję Częstochowie. Jest tutaj wielu ludzi, których szanuję, choćby prezes Pakosz. Pewnie, że AZS nie jest teraz drużyną do walki o medale, ale uważam, że jakaś praca wciąż jest wykonywana. Młodzi zawodnicy się rozwijają, a odchodzą, bo inne kluby mają więcej pieniędzy. Niestety, ale takie są prawa rynku.
Rozmawiał Tadeusz Iwanicki – czestochowa.sport.pl
źródło: sport.pl