- Trzeba się spodziewać typowej siatkarskiej wojny dwóch drużyn, które spotkają się ze sobą minimum pięciokrotnie na przestrzeni trzech tygodni - tak o najbliższej rywalizacji w play-off i PP z AZS-em Olsztyn mówi trener ZAKSY, Sebastian Świderski.
Czwarte miejsce to jak na ZAKSĘ lokata dość niska, ale z drugiej strony jeszcze na początku lutego nawet ta pozycja była mocno zagrożona.
Sebastian Świderski: – Odpowiem trochę przewrotnie, bowiem w zeszłym sezonie przegraliśmy w pierwszej części rozgrywek sześć spotkań, w tym – pomimo tego, że liga została powiększona – tyle samo, choć rozegraliśmy cztery mecze więcej. Można zatem powiedzieć, że jesteśmy na bardzo podobnym poziomie, co rok temu. Uplasowaliśmy się o jedną pozycję niżej, ale przecież liga jest wyrównana, a jedno zwycięstwo więcej sprawiłoby, że bylibyśmy „oczko” wyżej. A gdybyśmy nie zgubili w głupi sposób kilku punktów, to moglibyśmy być nawet w czołowej dwójce. To już jednak za nami, a przed nami najważniejsza część sezonu, czyli play-off, gdzie wszystko się zeruje, a liczą się już tylko zwycięstwa.
Z jakimi nadziejami i planami wchodzicie w play-off? Teraz z Olsztynem zapewne tak łatwo jak w niedzielę – kiedy gładko wygraliście 3:0 – już nie będzie.
– Na pewno nie. Przecież rywale mają w składzie kilku doświadczonych graczy, w tym byłych i obecnych reprezentantów swoich krajów, także w tej fazie zaprezentują się inaczej niż ostatnio, a my będziemy musieli być jeszcze bardziej skoncentrowani. Taka postawa się opłaca, bo przecież wszyscy wiedząc, że to był mecz bez stawki, spodziewali się „brzydkiego” widowiska, a my podeszliśmy do tego zmotywowani, przede wszystkim nastawieni na zwycięstwo, i to się opłaciło. Do tego zmiennicy, którzy mogli pograć trochę dłużej, po raz kolejny pokazali się z dobrej strony i udowodnili, że można na nich liczyć.
Przed wami jeszcze Puchar Polski. A tam w ćwierćfinale także czeka na was ekipa ze stolicy Warmii i Mazur. Karty zatem trzeba będzie szybko wyłożyć na stół.
– To będzie jeszcze inny rodzaj rywalizacji, bo nie ma powtórki, a tylko jeden mecz. Nie będzie możliwości odrobienia ewentualnej porażki, więc z tego całego maratonu spotkań z AZS-em to będzie najważniejszy pojedynczy mecz. Natomiast do każdego spotkania chcemy podejść tak samo przygotowani. Wiadomo, że zaczynają się małe siatkarskie szachy, gdzie każdy na każdego patrzy, chce wykorzystać jak najwięcej błędów i znaleźć u przeciwnika jak najwięcej mankamentów. Należy jednak pamiętać, że ci gracze znają się bardzo dobrze i nie oczekiwałbym raczej fajerwerków. Trzeba się spodziewać typowej siatkarskiej wojny dwóch drużyn, które spotkają się ze sobą minimum pięciokrotnie na przestrzeni trzech tygodni.
Do pana dyspozycji będzie już Grzegorz Bociek?
– Cztery zasądzone mecze już odpokutował, więc teoretycznie powinien wrócić. Cały czas z nami trenuje i nastawia się na wyjście na parkiet. Czekamy jednak na decyzję „z góry”, bo bez tego nie będziemy ryzykować.
A co z Jurijem Gladyrem?
– We wtorek miał artroskopię kolana i dopiero w najbliższym czasie okaże się, jak to dokładnie wygląda. Trzeba trochę odczekać, zanim będziemy mogli ocenić sytuację. Po takich operacjach zawodnik jest wyłączony z gry przynajmniej na dwa tygodnie, choć w tym przypadku może to być znacznie dłużej.
Rozmawiał Łukasz Baliński – więcej na opole.sport.pl
źródło: sport.pl