- Na mecz z ekipą z Lubina wyszedłem na większym luzie, czułem się pewniej i byłem skoncentrowany na każdej akcji, a nie na tym kto stoi po drugiej stronie siatki - mówił po przegranym meczu z Cuprum Lubin młody libero TKS-u Nascon Tychy, Adam Szymczak.
W pierwszych dwóch setach musieliście uznać wyższość Cuprum, choć trzeba przyznać, że nie graliście źle. Jakie ty masz wrażenia po tych dwóch partiach?
Adam Szymczak: – Według mnie zespół z Lubina zagrał solidnie. My nie wykorzystywaliśmy piłek, które mieliśmy w górze i zabrakło nam pozytywnego zakończenia akcji. W końcówce pojawiła się jakaś niedokładność w przyjęciu, a co za tym idzie – nieskończone ataki, przez co nie mogliśmy wygrać seta. W tych dwóch partiach trochę zabrakło gry w obronie, sam parę razy mogłem się lepiej ustawić. Szkoda.
Od seta numer trzy zarówno w ekipie miedziowych, jak i u was doszło do kilku roszad. Wyniki dwóch kolejnych setów, czyli wasza wygrana do 21 i 23, pokazują, że to zmiany przeprowadzone przez trenera Słabego były trafniejsze.
– W TKS-ie na boisku pojawili się starsi gracze, bardziej doświadczeni i bardziej obyci z pierwszoligowymi parkietami. Myślę, że przemiana jaka zaszła w zespole i wartość jaką do gry wnieśli ci gracze była duża. Nasza drużynowa starszyzna po prostu uspokoiła sytuację i to było podstawą dobrej gry w tych setach.
Po dwóch wygranych odsłonach powinniście być na fali i pójść za ciosem, jednak to lubinianie okazali się lepsi w tie-breaku. Co zadecydowało o takim rozstrzygnięciu?
– Kluczowy wydawał się chyba początek seta, w którym Łapszyński zdobył trzy punkty bezpośrednio zagrywką. Rywale odskoczyli na kilka punktów, ale nam udało się ich jeszcze dogonić. Później przytrafiły nam się jakieś nieskończone akcje i set zakończył się w ten sposób. Myślę, że gdyby nie ten udany początek lubinian i ta seria mocnych, trudnych do odebrania zagrywek, to myślę, że set i cały mecz byłby nasz.
Mimo porażki zaprezentowaliście dobrą grę. To chyba dla was pozytywne zakończenie rundy zasadniczej?
– Szkoda, że nie wygraliśmy. Siatkówka, którą pokazaliśmy, na pewno cieszy, ale pozostał pewien niedosyt. Mieliśmy podejść do tego spotkania na luzie i przede wszystkim oczyścić głowy przed fazą play-out. Ten wynik, czyli jeden punkt w meczu z wiceliderem tabeli, przed spotkaniem bralibyśmy pewnie w ciemno. Myślę, że pomimo porażki to po tym meczu morale zespołu wzrosło, bo to była przegrana w dobrym stylu.
W meczach dostajesz szansę gry jako jeden z dwójki libero. W parze z Emilem Siewiorkiem to on odpowiada za przyjęcie zagrywki, a ty byłeś osobą broniącą. Jak odnajdujesz się w takiej taktyce gry?
– Przede wszystkim nie mam żadnego problemu z tym, że Emil jest tym libero, który przyjmuje, a ja tylko bronię. Póki co, patrząc realnie na moje umiejętności, nie jestem jeszcze w stanie przyjmować piłek na takim poziomie jak robi to Emil. Myślę, że jeszcze dużo pracy przede mną, zanim będę mógł myśleć o samodzielnej grze libero na tym poziomie. Co do takiej taktyki – na pewno jest to jakieś utrudnienie, ale w Krakowie taki układ funkcjonował. Wydaje mi się, że tutaj więcej zależy od głowy i nastawienia, że bardzo chce się podbić tę piłkę, a chwilowa przerwa w grze nie ma znaczenia.
W TKS-ie Tychy jesteś już od jakiegoś czasu, jednak dopiero w ostatnich dwóch spotkaniach dostałeś szansę pokazania się na boisku. Gra w I lidze to dla ciebie duże przeżycie i wyróżnienie?
– Możliwość gry w I lidze to był dla mnie ogromny przeskok poziomu, ale też i ogromna szansa. To wszystko wydarzyło się nagle. W meczu w Krakowie, w którym zadebiutowałem w tych rozgrywkach, nie sądziłem, że wejdę na boisko, ale trener zadecydował, że dostanę swoją szansę. Udało mi się kilka piłek podbić i to dodało mi pewności siebie. Na mecz z ekipą z Lubina wyszedłem na większym luzie, czułem się już pewniej i byłem skoncentrowany na meczu, na każdej akcji, niezależnie od tego czy po drugiej stronie siatki stał były reprezentant Polski, czy inny zawodnik, chciałem pomóc.
Teraz przed TKS-em najważniejsza część sezonu, a mianowicie walka o utrzymanie w I lidze. Czy z tego powodu w drużynie pojawia się już jakiś stres?
– Trenuję z drużyną i jestem zaangażowany w ten projekt pierwszoligowy w Tychach, ale myślę, że do play-out jest jeszcze daleka droga. Musimy solidnie przepracować ten okres do pierwszego meczu. Trafiliśmy na zespół z Krakowa, który nam odpowiada. Jakoś specjalnie nie ma stresu z tego powodu, bo o tym, że zagramy w meczach o utrzymanie, wiedzieliśmy od paru meczów. Teoretycznie szanse na awans do czołowej ósemki straciliśmy chyba w spotkaniu z Avią Świdnik, więc to było już dosyć dawno temu. Nastawiliśmy się na te mecze w play-out i to przyniosło efekt takiego luzu na przykład w spotkaniu w Krakowie. Tak, jak mówił nam trener – wszystko siedziało w naszych głowach. To nie braki umiejętności naszych zawodników były przyczyną porażek, a nastawienie i psychika.
źródło: inf. własna