- Musimy zagrać to, co potrafimy i od początku do końca być drużyną. Począwszy od zawodników znajdujących się na parkiecie, przez trenerów i ławkę rezerwowych - mówi przed meczem z Kęczaninem Adam Szałański, rozgrywający AGH-u AZS Kraków.
Przed wami ostatnia kolejka w sezonie zasadniczym. Nie straciliście jeszcze szansy na awans do czołowej ósemki, ale będzie to zadanie niesłychanie trudne, bowiem nie wszystko jest tylko w waszych rękach.
Adam Szałański: – Tak, zgadza się. Szanse nadal są, ale nikt z nas o tym nie myśli. Dla nas to kolejny mecz, który chcemy wygrać, pokazać się z jak najlepszej strony i dać z siebie wszystko. To, co się dzieje w tabeli, odstawiamy na bok, każdy następny mecz chcemy wygrać. Jeśli uda nam się to osiągnąć, to dopiero wtedy będziemy patrzeć na to, z kim i w jakiej fazie gier będziemy grać dalej.
Chyba możecie nie żałować niewykorzystanej szansy w meczu z TKS-em Tychy. Co stało się po wygranym wysoko pierwszym secie?
– Nikt z nas nie wie, co się stało, trzeba oddać przeciwnikowi, że zagrał dobry mecz i popełnił dużo mniej błędów w przeciwieństwie do nas. Na pewno żałujemy tej przegranej, ale dlatego, że nie pokazaliśmy w pełni swoich umiejętności, bo stać nas na dużo więcej. Boli też to, że nie zdobyliśmy punktów, bo do tego dążymy w każdym meczu.
Swój mecz rozegracie w niedzielę. Będziecie już więc wiedzieć, czy macie jeszcze szanse na play-off. Uważasz, że to będzie plus, jeżeli inne wyniki okażą się korzystne?
– Tak jak mówiłem wcześniej, nie patrzymy na to, co się dzieje w tabeli, naszym celem jest wygrana w każdym następnym meczu. Jeśli wyniki okażą się korzystne, to na pewno nie wpłynie to na nas negatywnie, chcemy się utrzymać, nieważne w jaki sposób.
Jak zagrać z Kęczaninem Kęty, by wygrać za trzy punkty, a najlepiej 3:0?
– Musimy zagrać to, co potrafimy i od początku do końca być drużyną. Począwszy od zawodników znajdujących się na parkiecie, poprzez trenerów i ławkę rezerwowych. Wszyscy razem stanowimy świetną paczkę i zdajemy sobie sprawę z tego, że jesteśmy w stanie to zrobić, ale tylko razem.
Toczysz rywalizację o miejsce w składzie z Jakubem Kośkiem. Często gracie na zmianę. To dobrze dla drużyny, że nie ma wyraźnego podziału na pierwszego i drugiego rozgrywającego w zespole?
– To jest pierwszy sezon AGH-u w pierwszej lidze. Stworzyliśmy zupełnie nowy zespół, nie wszystko od początku wychodziło i potrzeba było trochę czasu, aż w końcu się dotrzemy. Wydaje mi się, że dla drużyny to plus, gdy wiadomo, że jest ktoś, kto wejdzie i pomoże w trudnych chwilach i mówię tu o wszystkich pozycjach, bo niejednokrotnie każdy miał okazję do tego, by wejść, pomóc i z takiego zadania się wywiązywał. Wszyscy razem stanowimy kolektyw i pracujemy na każde zwycięstwo.
To twój pierwszy sezon w I lidze. Jest duża różnica poziomu między I a II ligą, w której występowałeś?
– To na pewno, różnica jest duża. W pierwszej lidze gra dużo zawodników, którzy mają za sobą występy w PlusLidze i nie tylko. Od takich zawodników można dużo się nauczyć, ale i można rywalizować na takim samym poziomie. Takie rzeczy na pewno pomagają w dalszym rozwoju i w zdobywaniu cennych doświadczeń, które bez wątpienia zaprocentują w przyszłości.
źródło: inf. własna