Trzy męskie pary siatkarzy plażowych reprezentacji Polski wyjechały na Wyspy Kanaryjskie. Odbywają tam zgrupowanie, które ma przygotować ich do sezonu 2014. - Szkoda tylko, że mamy tak beznadziejne warunki - mówi Grzegorz Fijałek.
Plażowicze wyjechali na Gran Canarię dokładnie 4 lutego. Dzięki temu nareszcie mogą trenować na otwartym powietrzu. Wcześniej odbywali zajęcia ze swoim słowackim szkoleniowcem Martinem Olejnakiem pod balonem przy ul. Milionowej w Łodzi. Nie od dziś wiadomo, że w tym obiekcie nie trenuje się komfortowo. – Na początku obozu trenowaliśmy lżej, by przyzwyczaić się, że jesteśmy na dworze – relacjonuje Michał Kądzioła, który gra w parze z Jakubem Szałankiewiczem. – Na co dzień trenujemy z naszymi kadrowymi kolegami, czyli Piotrem Kantorem/Bartoszem Łosiakiem i Grzegorzem Fijałkiem/Mariuszem Prudlem. Są tutaj również pary norweskie, m.in. Horrem/Eithun, i inne, choć mniej znane.
Warto dodać, że polscy plażowicze po raz pierwszy pojechali na Gran Canarię. W poprzednich latach odbywali obozy m.in. na Teneryfie czy Fuerteventurze. Z kolei Fijałek i Prudel wyjeżdżali także m.in. do Kalifornii w Stanach Zjednoczonych. – Ten obóz był organizowany na szybko – mówi Kądzioła. – Rzeczywiście, mieliśmy lecieć na Teneryfę, ale wspólnie z naszym sztabem zmieniliśmy zdanie i jesteśmy na Gran Canarii.
I dodaje: – Ze wszystkich ośrodków siatkówki plażowej najbardziej lubię jednak „Fuertę”. Tam mamy wszystko na miejscu, jemy w hotelowej restauracji, jest też siłownia. Tutaj mieszkaliśmy początkowo w dwóch różnych hotelach, z których jeden był rzeczywiście dobry, a drugi, krótko mówiąc, średni. W naszym obiekcie mamy tylko śniadania, a resztę posiłków jemy w restauracjach w mieście.
Na całe szczęście w obozie Polaków nie ma nowych poważniejszych kontuzji, choć trójka rehabilitujących się do niedawna plażowiczów, czyli Jakub Szałankiewicz, Grzegorz Fijałek i Bartosz Łosiak, trenuje bardzo ostrożnie. – Szału nie ma – ucina temat swojej kontuzji kolana Łosiak. – W poniedziałek spotkam się z lekarzem i będę wiedział, co dalej z tym zrobić.
Grzegorz Fijałek: – Wszystko idzie ku lepszemu, robię wszystko, by wzmocnić maksymalnie tę nogę. Jestem w okresie bardzo ciężkiej siłowni, która daje mi sporo pewności, bo tak mocnej nogi nie miałem nigdy. Szkoda tylko, że mamy beznadziejne warunki. Chodzi tu o twardy piach, co nie pomaga po zabiegu. Nie mogę wyskakiwać dynamicznie.
Fijałek zaznacza również, że na Wyspy Kanaryjskie nie poleciał z nimi masażysta. Jak twierdzi serwis beachvolleyball.pl, powodem tego są… oszczędności. – Nie tylko ja jestem po operacji i wszystkim taka osoba by się przydała – kontynuuje zawodnik. – Przez to tracę trochę na treningu, choć na razie zajęcia na piasku to tylko dodatek. Jest jeszcze dużo czasu i wierzę, że do sezonu zdążę się wykurować. Trzeba być mądrzejszym niż kiedyś, bo w przeszłości popełniłem za dużo błędów, jeśli chodzi o treningi. Teraz płacę za to zdrowiem.
Więcej w serwisie beachvolleyball.pl
źródło: beachvolleyball.pl