Przed bełchatowianami rewanżowe spotkanie Pucharu CEV, którego stawką jest gra o półfinał rozgrywek. We Friedrichshafen zespół Miguela Falaski wygrał 3:2. Jak będzie w pojedynku przed własną publicznością, przed którą PGE Skra jeszcze w tym sezonie nie przegrała?
Pierwsze spotkanie rozegrane we Friedrichshafen nie stało na najwyższym poziomie. Obie drużyny nie grzeszyły skutecznością, a bełchatowianie z pewnością chcieli szybko zapomnieć o dwóch przegranych do 17 partiach. Ekipa Miguela Falaski, przygotowując się do rewanżowego pojedynku, z pewnością jednak do nich wróciła. W partiach numer jeden i trzy słaba postawa w przyjęciu bardzo mocno wpłynęła na postawę bełchatowskiej ekipy w ataku. Wlazły i spółka nie potrafili skończyć udanie swoich uderzeń, a piłka jeśli nie zatrzymywała się na bloku gospodarzy, to była przez nich często podbijana. Również sami żółto-czarni niejednokrotnie oddawali rywalom punkty po błędach własnych. Dyspozycja PGE Skry w tym starciu bardzo mocno falowała, ale gdy polski zespół wyszedł na czwartego seta, w odpowiednim momencie złapał wiatr w żagle i udanie rozstrzygnął cały pojedynek. W tie-breaku nie było mocnych na bełchatowski blok, dzięki czemu ta partia padła łatwym łupem przyjezdnych.
Po podróży do Friedrichshafen drużynę z Bełchatowa czekał kolejny wyjazd – do Bielska-Białej. Tam podopieczni Miguela Falaski nie mieli większych problemów z pokonaniem beniaminka PlusLigi, a było to dobre przetarcie przed rewanżem w europejskich rozgrywkach. Po tym meczu bełchatowianie mogli w spokoju we własnej hali przygotowywać się do postawienia ostatniego kroku w drodze do półfinału Pucharu CEV. A łatwo o niego nie będzie. Już w pierwszym spotkaniu PGE Skrę nieźle postraszył i w ataku, i w polu zagrywki Simeonov, zdobywca 19 punktów. Wspierali go dość skutecznie, choć nie do końca całego meczu, Geiler i Bratojew. Obaj, gdy zostali „wyeliminowani” z gry przez bełchatowski blok, nie potrafili w przegranych setach odnaleźć swojego rytmu. Głównym zadaniem PGE Skry będzie jednak wyłączenie z ataku Simeonova, do którego kierowana jest większość piłek. W pierwszym meczu, w zależności od jego części, duże znaczenie miała zagrywka. Niemcy nie raz i nie dwa mocno postraszyli nią bełchatowian, więc z pewnością w kolejnym spotkaniu będą chcieli wykorzystać ten element. Co pokazał też pojedynek w hali VfB – ekipa niemiecka mimo nie najlepszej postawy w przyjęciu, potrafi rozegrać skuteczne akcje, więc tym bardziej Wlazły i spółka będą musieli przyłożyć się za linią dziewiątego metra.
W drużynie z Bełchatowa wykreowało się w ostatnim czasie dwóch liderów – Mariusz Wlazły, który od dłuższego czasu trzyma grę PGE Skry, a także argentyński rozgrywający Nicolas Uriarte, który potrafi wykorzystać dobry dzień poszczególnych graczy. Siłą bełchatowskiego zespołu jest też wyrównany skład i mimo że nie wszyscy zawsze świecą skutecznością, to raz Wlazłego w zdobywaniu punktów wspiera Conte (17 punktów w meczu z BBTS-em), drugim razem z dobrej strony pokazuje się Tuia (13 oczek w starciu z VfB) bądź Antiga – ostoja w przyjęciu bełchatowskiego teamu. Innym razem, gdy trzeba, do głosu dochodzą środkowi żółto-czarnych – Kłos i Wrona. – Chcemy przede wszystkim wygrywać, ciągle czujemy tego głód – mówił po pojedynku z BBTS-em ten pierwszy, który w pierwszym starciu z Niemcami punktował 12 razy. – Musimy go wygrać i myślimy tylko o tym. Będzie to trudny bój – nie ukrywał Karol Kłos.
Na zwycięzcę tej rywalizacji w półfinale Pucharu CEV czekają już Rosjanie. Zespół Gubernii Niżny Nowogród wygrał bowiem dwumecz z Olimpiacosem Pireus i mimo że w rewanżu w hali rywala przegrał 1:3, to na swoją korzyść rozstrzygnął złotego seta. Bełchatowianie z pewnością chcą uniknąć rozgrywania tej decydującej o awansie partii i przede wszystkim myślą o drugim zwycięstwie. Co warto nadmienić, to fakt, że podopieczni Miguela Falaski w tym sezonie we własnym obiekcie jeszcze nie schodzili pokonani z boiska, więc i tę dobą passę będą chcieli utrzymać, licząc na wsparcie swoich kibiców. Czwartkowy mecz rozpocznie się o godzinie 18.00.
Przez firmę Unibet bełchatowski zespół jest stawiany w roli faworyta do wygranej. Ich zwycięstwo wycenione jest na 1,22:1, za zwycięstwo VfB Friedrichshafen można uzyskać ponad trzy razy więcej (kurs 3,75:1).
Zobacz również:
Kursy Unibet na najbliższe spotkania siatkarskie
źródło: inf. własna