- Jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale cieszmy się chociaż z tej jednej i wypatrujmy drugiej - mówi Jacek Pasiński po pierwszej wygranej Sparty Warszawa za trzy punkty w tym sezonie. Warszawianki już powoli mogą myśleć o walce o utrzymanie.
Wygrana z sąsiadującym w tabeli SMS-em Sosnowiec miała dla Sparty duże znaczenie?
Jacek Pasiński: – Nie przykładaliśmy specjalnej wagi do rangi tego spotkania, bo z założenia w każdym meczu chcemy wygrywać i do każdego podchodzimy tak samo. Najważniejsze, że w Sosnowcu założenia taktyczne zostały zrealizowane w stu procentach, co dało skutek w postaci wygranego spotkania. Najbardziej cieszy mnie fakt, że w końcówkach setów, w których zawsze „pękaliśmy”, tym razem pokazaliśmy charakter i ani przez moment wynik w nich (końcówkach setów – przyp. red.) nie był zagrożony. Cieszę się również z faktu, iż mimo że SMS dochodził nas w pewnych fragmentach gry, w oczach dziewczyn nie było paniki. Była pewność siebie i mam nadzieję, że przełoży się ona także na kolejne mecze.
Co przesądziło o waszej wygranej?
– Na pewno brak bojaźni. Trzeba wziąć pod uwagę, że niektóre moje zawodniczki po drugiej stronie siatki miały swoje rówieśniczki. Bardzo wysoko zawiesiliśmy SMS-owi poprzeczkę i co ważne, to pękł rywal, a nie my. Do połowy każdego z setów była wyrównana walka punkt za punkt i dopiero w pewnym momencie dzięki dobrej zagrywce i grze blokiem zaczęliśmy „odjeżdżać” przeciwniczkom. Kończyliśmy sporo piłek z kontrataku, a to wiązało się również z dobrą grą w obronie. Muszę podkreślić, że wyszliśmy składem dość wysokim, bo poza libero nasza najniższa zawodniczka, Kasia Bryda, mierzy 181 cm wzrostu. To nie przeszkodziło nam, abyśmy właśnie dobrze zagrali w obronie i w kontrze.
W końcu Sparta była jedną drużyną?
– Dokładnie tak! W tym meczu grała cała drużyna. Trzymaliśmy przyjęcie na określonym poziomie. Do tego doszła rozsądna wystawa Patrycji Tomczyk i kończące ataki ze skrzydeł. Co najważniejsze, nareszcie do dyspozycji miałem większość sprawnych dziewczyn. Do zdrowia wraca jeszcze Ania Widera, ale za to w meczu zagrały Klaudia Alagierska i Monika Bociek.
Jak ocenia pan postawę tych zawodniczek? Po kontuzjach nie ma już śladu?
– Klaudia wróciła po pięciotygodniowej przerwie na mecz z Developresem. Było widać, że w Rzeszowie była jeszcze nieco zagubiona, aczkolwiek w Sosnowcu zaprezentowała się bardzo pozytywnie. Ma jeszcze problem z zagrywką, ale nad tym elementem będziemy jeszcze pracowali. Myślę, że „Ala” za 2-3 tygodnie będzie pełnowartościową zawodniczką i po jej brakach spowodowanych kontuzją nie będzie już śladu.
A Monika Bociek?
– Z SMS-em Sosnowiec zagrała na dobrym poziomie. Jeżeli w siatkówce możemy mówić o specjalnych zadaniach, to takie Monice w tym meczu przydzieliłem. Była „plastrem”, czyli osobą, która w piłce nożnej jest od indywidualnego krycia. Jednym słowem Monika miała wykluczyć swoją koleżankę z reprezentacji, Malwinę Smarzek. I tak sztuka się udała, bowiem jak cień poruszała się w linii za Malwiną, neutralizując jej grę.
Przed wami mecz z Karpatami Krosno, które grają w ostatnim czasie w kratkę.
– To prawda. Może niektórzy stwierdzą, że jestem nie w pełni rozumu, ale jeżeli wszystkie moje zawodniczki będą zdrowe, to uważam, że Sparta zasługuje na coś więcej niż miano 10 drużyny I ligi. Jeżeli zagramy z głową i konsekwentnie, to jesteśmy w stanie wygrać z każdym. Mimo że gramy głównie juniorkami, przed którymi jeszcze cała siatkarska kariera, to muszę stwierdzić, że moje dziewczyny na dzień dzisiejszy bardzo dużo potrafią. Mam nadzieję, że potwierdzą to w najbliższych meczach. Rozgrywki ligowe zbliżają się do końca, ale przed nami główna część sezonu. Gramy w play-out i o mistrzostwo Polski juniorek, w których liczę, że dziewczyny pokażą swoje umiejętności w konfrontacji z rówieśniczkami. Mecz z SMS-em był dobrym prognostykiem, bo mój zespół na tle mistrzyń Europy kadetek wypadły naprawdę przyzwoicie.
Mecze w I lidze kobiet to ogromny kapitał doświadczenia dla pana młodych siatkarek.
– Oczywiście, że tak. To doskonała nauka dla nich i rozgrywki I ligi kobiet właśnie temu służą. Kontuzje nieco nam pokrzyżowały plany, ale dziewczyny powoli wracają do gry i myślę, że wkrótce z pełnym potencjałem przystąpimy do najważniejszych meczów sezonu. Nie popadamy w huraoptymizm, chociaż mamy świadomość, że jesteśmy jednym z mocniejszych zespołów juniorskich w Polsce mającym szansę na złoty medal.
źródło: inf. własna