- W piątym secie gra jest szybsza. Jeśli nie podejmie się dwóch, trzech dobrych decyzji w ataku, przegrywa się - o przyczynach porażki Argentyńczyków w pierwszym meczu z reprezentacją Polski mówił Pablo Bengolea.
To było dość długie, pięciosetowe spotkanie. Co się stało po pierwszej, wyrównanej partii i dwóch setach wygranych przez twój zespół? Zgodziłbyś się, że obraz gry zmieniło przedstawienie jednego człowieka – Bartosza Kurka?
Pablo Bengolea: – Tak. Myślę, że on zaczął grać dobrze w czwartym secie, gdy włączył do gry mocną zagrywkę. Nie potrafiliśmy wtedy przełamać serwisu rywali, było to bardzo trudne. Tak samo stało się w piątej partii. Myślę, że to była przyczyna zwycięstwa polskiego zespołu. My prezentowaliśmy dobrą grę, według mnie udało nam się ją w końcu poprawić, ale sądziłem, że uda nam się w tym meczu wygrać. Do domu wrócę więc nieco smutny.
Co, poza niełatwą zagrywką przeciwników, sprawiło wam największe trudności? Głównym problemem było raczej przyjęcie czy kłopoty ze skończeniem ataku?
– W piątym secie gra jest w pewnym sensie szybsza. Jeśli nie podejmie się tych dwóch, trzech dobrych decyzji w ataku, przegrywa się. I myślę, że właśnie to stało się w tym spotkaniu. Świetne decyzje podejmowaliśmy w pierwszych trzech setach. W czwartej odsłonie nie mogliśmy już dograć piłki do rozgrywającego tak dokładnie, w tie-breaku mniej precyzyjny był także nasz atak.
W trzech pierwszych partiach Polakom brakowało między innymi dobrej gry w bloku, którą poprawili później dzięki lepszej zagrywce. Może to dodatkowo utrudniło wam skuteczną ofensywę?
– Owszem, radziliśmy sobie dobrze i z zasady staraliśmy się omijać blok przeciwników dzięki rozegraniu, co udawało nam się w początkowych setach. W czwartym i piątym już nie. Uważam, że to był nasz największy problem.
Nie brakowało w waszym zespole zmian. Trener Javier Weber przyznał, że można się ich spodziewać jeszcze więcej. Są one spowodowane brakiem części kluczowych graczy?
– Myślę, że trener wciąż szuka, próbując wyłonić najlepszą drużynę. Sądzę, iż to jedyna przyczyna, dla której pojawia się aż tyle roszad. Tego dnia przyszła moja kolej na rozpoczęcie meczu w pierwszej szóstce – tydzień wcześniej się w niej nie znalazłem. Myślę, że w każdy weekend przed Final Six będą zachodziły w naszej wyjściowej szóstce zmiany.
Mimo kolejnej porażki wciąż wydajecie się być na fali wznoszącej, wasza gra się poprawia…
– Dokładnie, to nasza idea – by iść do przodu krok po kroku, nie wykonując ani jednego w tył. Jestem zadowolony z tego, jak ją realizujemy.
A na czym musicie się przede wszystkim skoncentrować przed niedzielnym spotkaniem?
– Myślę, że musimy po prostu znaleźć odpowiedni skład zespołu. Czujemy się świetnie, musimy to utrzymać, wtedy wszystko ułoży się po naszej myśli.
Jakie nadzieje wiążecie z turniejem finałowym? O wynik fazy grupowej nie musicie się martwić.
– Tak, to główny powód rotacji na taką skalę w naszej drużynie. Myślę, że dobrze poradzimy sobie w finałach. Teraz się do nich przygotowujemy i zwyczajnie się nimi cieszymy. Mam nadzieję, że polski zespół też przyjedzie do Argentyny.
W sezonie klubowym ty sam przyjedziesz za to do Polski. Wiesz już coś o swoim nowym zespole?
– Jestem tym wyjazdem bardzo podekscytowany. Nie znam ani słowa po polsku i myślę, że to będzie dla mnie najtrudniejsza próba, bo lubię dużo mówić, ale… będzie dobrze. O zespole wiem tylko trochę, postaram się dowiedzieć więcej (uśmiech). Na razie rozmawiałem z menadżerem i z prezesem klubu i bardzo się cieszę z tego wyjazdu. Będziemy mieli drużynę na miarę – jeśli wszystko pójdzie dobrze – trzeciego, czwartego miejsca, i o nie będziemy walczyć.
źródło: inf. własna