Na krakowskich boiskach plażowych Dominik Witczak i Rafał Matusiak zajęli drugie miejsce, ustępując w finale Jarosławowi Lechowi i Damianowi Wojtasikowi, którzy już w przyszłym tygodniu będą reprezentować Polskę podczas mistrzostw świata w Starych Jabłonkach.
Jak możesz podsumować wasz występ w Turnieju o Puchar Prezydenta Miasta Krakowa?
Dominik Witczak: – Pozostaje nam trochę niedosyt, bo przegraliśmy finałowy mecz, który powinniśmy wygrać. Doprowadziliśmy do remisu, jednak w tie-breaku podjęliśmy kilka złych decyzji, popełniliśmy kilka błędów, co w kontrach wykorzystali nasi rywale. Z występu w całym turnieju jesteśmy zadowoleni, ponieważ zarówno w pierwszym, jak i w drugim dniu rywalizacji trafiliśmy na dobre pary. Wynik, jaki osiągnęliśmy, na pewno oceniamy pozytywnie.
Jak możesz scharakteryzować waszą grę w trakcie turnieju?
– W trakcie całego turnieju wszystkie nasze spotkania miały podobny scenariusz. Uzyskiwaliśmy kilkupunktową przewagę i szybko ją trwoniliśmy. Może to być kwestia braku koncentracji na boisku albo rozluźnienia. Cieszy nas to, że pomimo wielu podbramkowych sytuacji, udało nam się wyjść z nich obronną ręką, ponieważ zawsze walczyliśmy do końca.
Jakie spotkanie przysporzyło wam najwięcej trudności?
– Według mnie spotkanie finałowe, ponieważ ono zamykało cały turniej. Z pewnością dla Rafała (Matusiaka – przyp. red.) też, bo bardzo dużo napracował się w obronie i wykonał wiele ataków. Finał był ciężki, bo jest on kumulacją zmęczenia ze wszystkich poprzednich meczów.
Tym razem w Krakowie panowały warunki jak na brazylijskiej Copacabanie…
– Zdecydowanie tak. Cieszyliśmy się, że nie musimy rozgrywać piątkowych spotkań kwalifikacyjnych. Poczekaliśmy tylko na zachód słońca, żeby odbyć trening. Warunki były fajne – wiadomo, jest słońce – jest dobra zabawa dla kibiców. Z drugiej strony, w momencie kiedy temperatura przekracza 30 stopni, to niestety odbija się to na grze. Na każdym etapie rozgrywek trzeba siły rozłożyć tak, żeby dograć spotkanie. Nie da się w takich warunkach biegać za każdą piłką na 100%. Staraliśmy się grać na tyle, na ile było nas stać przy takich warunkach atmosferycznych.
Macie już plany na następne turnieje?
– Plany mieliśmy bardzo ambitne, żeby grać jak najwięcej, gdzie tylko się nam uda, ale niestety nie mamy na to wiele szans. W tym roku kalendarz rozgrywek jest ubogi. Oczywiście ci organizatorzy, którzy się zgłosili, robią to bardzo dobrze. Niestety nie zadbano o to, aby zawodnicy plażowi mieli odpowiednią liczbę turniejów. W tym roku doszło do niecodziennej sytuacji, w której mamy ponad miesiąc wolnego. Potem w sierpniu rozgrywamy dwa turnieje, finał sezonu mamy 22 sierpnia. Jest to termin, który nie odpowiada wielu zawodnikom. Będę musiał porozmawiać z panią prezes i ubłagać, żeby mnie puścili na ten finał. Taki termin koliduje nie tylko siatkarzom halowym, którzy rozpoczynają przygotowania do nowego sezonu, ale także siatkarzom plażowym, którzy muszą rezygnować z ważnego turnieju World Tour rozgrywanego w tym samym czasie w Moskwie.
Wracając jeszcze do siatkówki halowej. Jak podoba ci się dotąd skompletowany skład ZAKSY?
– Skład na pewno mamy ciekawy. Pozycją, na której doszło do największych zmian, jest przyjęcie. Odszedł Felipe (Fonteles – przyp. red.), klub opuścił Rogerio Nogueira, który nie zaaklimatyzował się w Kędzierzynie. Mamy ciekawych zawodników, zobaczymy jak Dick Kooy sobie poradzi. Na kolejny sezon pozostał Michał Ruciak, który gra naprawdę dobrze od wielu lat. Na pewno przed nami jeszcze wiele pracy.
* Rozmawiała: Anna Jabłczyk (przegladligowy.com)
źródło: przegladligowy.com