Dla kibiców reprezentacji Rosji brak powołania dla Aleksieja Werbowa przez Władimira Aleknę był szokiem. Teraz obaj spotkają się w Zenicie Kazań, do którego zawodnik przechodzi z Uralu Ufa. - Alekno sam do mnie zadzwonił - przyznał Werbow.
Po piątkowej porażce, w sobotę wygraliście rewanżowy mecz z Włochami. W końcówce trzeciego seta przy wyniku 24:19 nie wykorzystaliście pięciu piłek meczowych, potem przegraliście czwartą partię i musieliście się zadowolić dwoma punktami zamiast trzema. Dlaczego tak się stało?
Aleksiej Werbow: – Nasze zachowanie można nazwać bufonadą albo i nawet użyć mocniejszych epitetów. Najważniejsze to wyciągnąć wnioski, aby później w decydujących meczach nie popełnić takich błędów.
Jest pan pewny, że Rosja zagra w Final Six w Argentynie?
– Wszystko jest w naszych rękach. Straciliśmy więcej punktów, niż sądziliśmy. Jeśli wygramy wszystkie pozostałe mecze, to nic nie stanie nam na przeszkodzie do Final Six. Już przygotowujemy się do meczów z Kubańczykami.
Hala w Hawanie, w której rozegracie mecze, nadal nie ma klimatyzacji?
– Z tego co wiem, to w tej kwestii wszystko jest w porządku. Kubańczycy przeprowadzili kapitalny remont. Bardziej może martwić różnica czasu między Kubą a Surgutem, która wynosi 10 godzin. Leci się tam jeszcze dłużej – 13 godzin, a na boisko musimy wyjść już w piątek.
Dmitrij Muserskij zagra z Kubańczykami?
– Nie. Muserskij cały czas leczy kontuzję i powinien dołączyć do drużyny przed ostatnią rundą w Niemczech. Tak samo Ilinych. Na Kubę lecimy tym składem, który grał z Włochami w Surgucie.
Jak ocenia pan potencjał obecnej reprezentacji Rosji, w której z różnych przyczyn brakuje 10 podstawowych zawodników?
– Na dzień dzisiejszy w reprezentacji grają najlepsi zawodnicy. Paru zawodników, którzy mogliby pomóc drużynie, przygotowuje się do uniwersjady. Ale nawet bez nich nie będziemy się zadowalać jedynie uczestnictwem w Lidze Światowej. Cele mamy takie same jak wcześniej, tylko styl się trochę zmienił.
Co ma pan na myśli?
– Nie jesteśmy tą drużyną, która swoją mocą mogła przytłoczyć przeciwnika. Teraz, kiedy nie ma Wołkowa, Michajłowa, Muserskij leczy kontuzję, Chtiej odpoczywa, gramy inną siatkówkę. Niektórzy nazywają ten styl „francuskim” – popełnianie jak najmniejszej ilości błędów własnych, szukanie słabych punktów przeciwnika. Na razie nie wszystko nam wychodzi, ale udaje się sprostać oczekiwaniom Woronkowa.
Niedawno przeszedł pan z Uralu, z którym zdobył pan wicemistrzostwo Rosji w sezonie 2012/2013, do Zenitu, którego trenerem jest Władimir Alekno. I to właśnie on dwa lata temu nie powołał pana do reprezentacji i pozbawił pana szansy zostania mistrzem olimpijskim.
– Rozumiem aluzję. Nie ma o czym mówić. Władimir Alekno podjął decyzję, która później okazało się właściwa. Gdyby reprezentacja niczego bez Werbowa nie wygrała, to inna sprawa, a my przecież w ciągu dwóch lat wygraliśmy Ligę Światową, Puchar Świata i igrzyska, a to oznacza, że Alekno miał 100% racji.
Do Kazania ściągnął pana sam Alekno?
– Tak. Zadzwonił, wstępnie omówił niektóre sprawy. W efekcie doszliśmy do wniosku, że jestem potrzebny Zenitowi. Z przyjemnością wracam do klubu, którego już w przeszłości zdarzyło mi się zasilić szeregi.
Kazań to „miasto presji”. W tym mieście wymaga się od profesjonalnego sportowca tylko zwycięstw. Podoba się panu takie życie w wieku 31 lat?
– W Zenicie wymagania są rzeczywiście większe niż gdziekolwiek indziej. Każdą porażkę długo rozpamiętują, a płacą za pierwsze miejsca. Jednak mnie również interesują tylko wygrane. Nie tylko w lidze, ale i w Lidze Mistrzów.
To pan „przywołał” z Ufy Aleksieja Kazakowa? Mówi się, że zgodził się przejść do Zenitu, nawet nie mając zagwarantowanego miejsca w szóstce i aby ładnie zakończyć karierę, w której nadal nie ma złotego medalu Superligi rosyjskiej.
– (śmiech) Już się zmęczyłem bronieniem się, że nie jestem swatem Kazakowa. Faktycznie często spotykaliśmy się w tych samych klubach, ale Aleksiej sam podejmuje decyzje.
źródło: sport-express.ru