Już w niedzielę Effector rozegra być może ostatnie spotkanie w ramach zmagań o mistrzostwo Polski. Jastrzębski Węgiel w rywalizacji prowadzi 2:0. - Nie ciąży na nas żadna presja, więc spróbujemy wygrać mecz u siebie - mówi Piotr Orczyk, kielecki zawodnik.
Odczuwasz brak gry w ligowych meczach?
Piotr Orczyk: – Rzeczywiście w Kielcach dostaję trochę mniej szans niż za czasów gry w pierwszej lidze w Jaworznie. Tam grałem cały czas, we wszystkich meczach. Teraz mam mniej możliwości na pokazanie się, ale z drugiej strony wiedziałem, jak to będzie wyglądać w drużynie PlusLigi. Zdawałem sobie sprawę, że nie dostanę od razu możliwości gry w pełnym wymiarze czasowym. Na początku trzeba się liczyć z epizodycznymi występami i tylko ode mnie zależy, czy będę je wykorzystywał.
W Kędzierzynie dostałeś szansę w roli atakującego. Trzeba przyznać, że poradziłeś sobie na nowej pozycji bardzo dobrze.
– Cieszę się, że zostałem trochę dłużej na boisku. Rozegrałem dwa sety. Myślę, że nie najgorzej to wyglądało i wykorzystałem swoją szansę. W konsekwencji dostałem możliwość gry w meczu z Jastrzębiem.
W niedzielę zagracie w Hali Legionów, dzięki czemu możecie liczyć na wsparcie waszych sympatyków.
– Jak najbardziej! Wiadomo, że kibice to dodatkowy zawodnik, który nam bardzo pomaga. Cieszę się, że byli za nami także w Jastrzębiu. Słyszeliśmy ich i byliśmy zadowoleni, że nas dopingowali i wspierali. Tutaj cała hala będzie za nami i mam nadzieję, że dzięki temu damy z siebie wszystko.
Czy taktyka na niedzielne spotkanie obejmuje również ryzyko na zagrywce?
– Oczywiście! Musimy odrzucić rywali od siatki i starać się obronić ich ataki, a następnie wyprowadzić kontry i je wykorzystać.
W najbliższym spotkaniu nie macie nic do stracenia. Czy mimo to odczuwacie choćby najmniejszą presję?
– Przegrywamy 0:2 i wszystko zmierza ku temu, że Jastrzębie wygra, więc jakiejś presji nie ma. Niezależnie od sytuacji, musimy wyjść, trochę przeszkodzić i spróbować wygrać mecz u siebie. Potem oczywiście spróbujemy drugi. Idealnie byłoby wrócić do Jastrzębia na piąte, decydujące starcie.
Patrząc na okoliczności, w jakich powstawała drużyna, siódme miejsce po fazie zasadniczej nie wydaje się złą pozycją.
– Celem minimum miała być faza play-off. Udało nam się to zrealizować. Pamiętajmy, że byliśmy formowani w ostatniej chwili. Dla porównania, zespoły znajdujące się poza fazą play-off były budowane w normalnych warunkach.
*więcej w serwisie CKsport.pl
*rozmawiała Michalina Palacz (CKsport.pl)
źródło: cksport.pl