We wczorajszym pojedynku otwierającym 17. kolejkę ORLEN Ligi Impel Wrocław przegrał u siebie z BKS-em Bielsko-Biała 2:3. - Zespołowość, po prostu zespołowość - każda zagrała dobry mecz na swoim poziomie - przyznała po meczu Mariola Wojtowicz.
Z Wrocławia udało wam się wywieźć dwa punkty, jeden zdobyły wasze przeciwniczki. Wspomniany rezultat z jednej strony może cieszyć, z drugiej martwić, ale jak wiadomo, w świat idzie wynik…
Mariola Wojtowicz: – Cieszy rzeczywiście zdobycie tych dwóch punktów ze względu na to, że spodziewałyśmy się bardzo ciężkiego meczu. To spotkanie takie właśnie było – ciężkie i dosyć długie. Martwi jednak utrata tego jednego punktu w dzisiejszym pojedynku.
Spodziewałyście się aż tak wielkiego oporu ze strony siatkarek Impelu Wrocław? Trzeba przyznać, że gospodynie postawiły dzisiaj bardzo trudne warunki.
– Tak, zdecydowanie, spodziewałyśmy się. Trener jeszcze przed wyjściem na salę nam przypomniał, że mecz będzie trudny, długi i że musimy wytrzymać psychicznie i fizycznie. Wiedziałyśmy, że to nie będzie mecz z kategorii krótkich – godzina z prysznicem.
Jakbyś miała wskazać element, który przeważył o waszej wygranej, to na co byś postawiła?
– Myślę, że popełniłyśmy troszeczkę mniej błędów własnych, tzn. myliłyśmy się chyba nieco mniej niż Impel Wrocław. Ciężko powiedzieć i wolałabym nie wyróżniać teraz nikogo, bo nie lubię robić takich rzeczy. Zaważyła zespołowość, po prostu zespołowość – każda zagrała dobry mecz na swoim poziomie.
Po okresie słabszej gry na początku nowego roku, udało wam się wygrać w Legionowie i teraz we Wrocławiu. Wspomniane wyniki chyba pozwoliły nabrać nieco pewności siebie przed decydującą fazą rozgrywek?
– Nie ukrywam, że rzeczywiście tak jest. Nabrałyśmy trochę pewności siebie po wygranej tydzień wcześniej w Legionowie. Też spodziewałyśmy się tam ciężkiego pojedynku – wtedy akurat udało się zdobyć trzy punkty i to dodało nam trochę skrzydeł. Dzisiaj pokazałyśmy, że potrafimy – mimo tego wyniku 3:2 – grać, walczyć do końca i będziemy się liczyć w dalszej rywalizacji.
Czy zatem za tydzień w pojedynku z PTPS Piła „wzmocnicie swoje uskrzydlenie”?
– Myślę, że tak. Nie lubię być taką pewną siebie do końca – wolę mówić, że będzie dobrze, a po meczu w Pile odpowiem ostatecznie na to pytanie (śmiech).
źródło: inf. własna