- Zwycięstwo z Resovią buduje, podnosi morale zespołu i sprawia, że z większą determinacją podchodzi się do kolejnych spotkań - powiedział po dość niespodziewanej wygranej nad mistrzem Polski trener Effectora Kielce, Dariusz Daszkiewicz.
Za wami już czwarte spotkanie w tym sezonie z Asseco Resovią Rzeszów. Jednak chyba najważniejsze, bo po raz pierwszy pokonaliście mistrza Polski. Zwycięstwo to jest tym cenniejsze, że przypieczętowaliście nim awans do fazy play-off.
Dariusz Daszkiewicz: – Na pewno jest to dużo cenniejsze zwycięstwo niż wygrana chociażby w dwóch poprzednich spotkaniach, które graliśmy z Resovią w Pucharze Polski. Przegraliśmy je dość wyraźnie po 3:0. Teraz musieliśmy odbudować się po meczu sprzed tygodnia. Wiedzieliśmy, że wygrywając z zespołem z Gdańska, zapewniamy sobie miejsce w play-off. Stawka tego pojedynku negatywnie na nas wpłynęła, usztywniła nas. Natomiast w meczu z Resovią zagraliśmy dużo spokojniej i na większym luzie. Założyliśmy sobie, że gramy na maksymalnym ryzyku, szczególnie w zagrywce i ataku, przyniosło to efekt.
Kłopoty rywali z atakiem ułatwiły wam zadanie?
– Zdecydowanie tak. Już w pierwszym secie rzeszowianie mieli duże problemy z atakiem ze skrzydeł, osiągając bodajże 30% skuteczność. My przesunęliśmy blok, chcieliśmy zniwelować atak rywali ze środka. Musieliśmy ryzykować zagrywką, bo przy dobrym przyjęciu obaj środkowi grali na bardzo wysokim procencie skuteczności. Piotrek Nowakowski osiągnął ponad 90% skuteczność, bardzo trudno było nam go zatrzymać. Próbowaliśmy też odpuścić blokiem Achrema, który grał na pozycji atakującego. Chyba dwa razy zaatakował z drugiej linii na czystej siatce, ale za to w ważnym momencie przeszedł linię trzeciego metra, dzięki czemu w końcówce zdobyliśmy punkt po jego błędzie.
Czyli większe ryzyko przyniosło efekt?
– Tak. Pomimo tego, że zepsuliśmy aż 27 zagrywek, to wydaje mi się, że efekt, który sobie zakładaliśmy, został osiągnięty. W każdym momencie, gdy odrzuciliśmy zagrywką rywali od siatki, mieli oni duże problemy ze skutecznością w ataku. Uważam, że to był klucz do zwycięstwa.
A długo rozpatrywaliście wcześniejszą porażkę z Treflem? Przecież prowadząc 17:10 w czwartym secie, mieliście ogromną szansę na doprowadzenie do tie-breaka.
– Nie, nie rozpatrywaliśmy długo tej porażki. Każdy z nas wiedział, że mieliśmy szansę na wygranie chociażby czwartego seta, co w konsekwencji oznaczałoby udział w fazie play-off. Jednak bardziej koncentrowaliśmy się na meczu z Resovią. Na odprawach kładliśmy nacisk głównie na to, aby grać bardzo ryzykownie, bo wiedzieliśmy, że jeśli zagramy zbyt miękko w ataku czy zagrywce, to nie przyniesie to rezultatu.
Osiągnęliście już główny cel, którym był awans do fazy play-off. To chyba spory sukces dla zespołu budowanego niemalże na ostatnią chwilę?
– Już wielokrotnie mówiłem, że większość fachowców skazywała nas na walkę o dziewiąte miejsce z zespołem z Częstochowy. U nas największym problemem było to, że na kluczowych pozycjach, czyli na przyjęciu i w ataku, mamy bardzo młodych i niedoświadczonych zawodników. Przecież przykładowo Robert Milczarek na przyjęciu po raz ostatni grał chyba pięć lat temu. Brakowało nam zatem doświadczenia, boiskowego cwaniactwa, zimnej krwi. Było to widać w wielu meczach. Dlatego chłopakom tym bardziej należą się wielkie słowa uznania za to, że potrafili osiągnąć ten cel. Miejsce w ósemce dla tego zespołu jest bardzo dużym sukcesem.
Teraz przed wami przerwa w rozgrywkach. Jest ona dla was korzystna, bo zdążycie zaleczyć urazy czy jednak wolelibyście pójść za ciosem i już w weekend grać kolejne ligowe spotkanie?
– Na pewno zwycięstwo z Resovią buduje, podnosi morale zespołu i sprawia, że z większą determinacją podchodzi się do kolejnych spotkań. Ale z drugiej strony, kłopoty zdrowotne ma Bartek Sufa oraz Niko Penczew. Pozostałym chłopakom odrobina wolnego również się przyda, więc chyba dobrze, że nastąpi przerwa w rozgrywkach.
Po przerwie czeka was mecz ze Skrą Bełchatów. Liczy pan na kolejną niespodziankę?
– Teraz jesteśmy już w innej sytuacji, bo mamy zagwarantowane miejsce w ósemce. Dlatego zagramy z większym spokojem, ale wciąż z dużą determinacją. Mecz ze Skrą na pewno będzie miał swoją rangę. Warto pokusić się o dobry występ w tym spotkaniu dla naszych kibiców, którzy są z nami na dobre i na złe. Myślę, że tym zwycięstwem z Resovią wynagrodziliśmy im wszystkie nasze wcześniejsze niepowodzenia.
Skra w tym sezonie jest bardzo chimeryczna, więc może jest to dla was jakaś szansa na zwycięstwo?
– Dokładnie tak. Bełchatowianie w meczu z częstochowianami wystąpili w zmienionym składzie. Chyba wykorzystują ten czas na podleczenie kontuzji. Przed nimi są ważne mecze w Lidze Mistrzów. Widać, że ciężko im jest w tym sezonie wszystko pogodzić, bo skład mają okrojony. Ale na szczęście to nie jest nasze zmartwienie. My ze swojej strony zrobimy wszystko, aby ten mecz wygrać.
źródło: inf. własna