Siatkarki Atomu Trefla Sopot po porażce z PTPS Piła w pierwszym secie, wygrały trzy kolejne partie i zainkasowały trzy punkty. Na pomeczowej konferencji Izabela Bełcik i Monika Naczk zgodnie przyznały, że kluczem do zwycięstwa była siła ataku.
Kapitan mistrzyń Polski podkreśliła, że otwarcie meczu w wykonaniu sopocianek było fatalne. – W tej pierwszej odsłonie gra wyglądała bardzo źle, robiłyśmy mnóstwo błędów. Nie jesteśmy dumne z tego seta – powiedziała Izabela Bełcik. Rozgrywająca Trefla przyznała, że dzięki solidnej grze w ataku udało im się wrócić do walki. – Od drugiego seta wszystko poukładałyśmy, ułożyłyśmy i w rozegraniu, i w bloku, a Rachel [Rourke – przyp. red.] również zaczęła nieźle atakować. Nie ma co ukrywać, jej siła jest większa niż pozostałych dziewczyn, dlatego było to bardzo ważne. Dziś tyle wystarczyło, by wywalczyć tu punkty – podsumowała Bełcik.
– O ile przed meczem deklarowałyśmy chęć walki o „czwórkę”, o tyle pokazałyśmy, że nas na to stać jedynie w pierwszym secie. Nie zagrałyśmy dziś blokiem i wynik 2:18 nie pozwala w tym momencie nawiązać równorzędnej walki z takim przeciwnikiem – stwierdziła Monika Naczk. Kapitan PTPS przyznała, że znaczącą rolę dla wyniku spotkania odegrała siła ofensywna sopocianek. – Duża siła w ataku spowodowała, że nie mogłyśmy kontrować i utrzymać piłki w grze. Brak koncentracji i błędy też to utrudniły. Po pierwszym secie zupełnie odpuściłyśmy i efekt jest taki, że nie zdobyłyśmy żadnego punktu – zakończyła.
W bardzo dobrym nastroju był za to Adam Grabowski. – Jestem bardzo zadowolony, a nawet szczęśliwy z tej wygranej. Pamiętam swój pierwszy mecz tutaj jako pierwszego trenera, dlatego dzisiejsza wygrana ma dla mnie pewien osobisty bonus. Dziękuję zespołowi za postawę – powiedział trener Atomu Trefla Sopot.
W zgoła innym humorze był szkoleniowiec gospodyń, który dodatkowo komplementował czwartą ekipę obecnego sezonu. – Dziś zabrakło nam argumentów w grze. Niestety, to Atom jest nadal aktualnym mistrzem Polski, a my zajmujemy miejsce w środku tabeli – to było dziś widoczne. Walczyliśmy na tyle, na ile nam pozwolono. Pierwszą partię wygraliśmy po długiej i emocjonującej końcówce. Później zagrywka przeciwniczek ułożyła grę – my podawaliśmy właściwie piłkę przeciwnikowi, a po dokładnym odbiorze to żaden problem dla takiej zawodniczki jak Iza, by ją dobrze wystawić. Podobnie było z blokami – podsumował Mirosław Zawieracz.
źródło: inf. własna