Kibice Itasu Diatec Trentino stwierdzili, iż as serwisowy, którym Matej Kazijski zakończył mecz finałowy Pucharu Włoch, była to karma za finał ligi. - Jeśli w trudnych momentach nie poddajesz się, szczęście stoi po twojej stronie - stwierdził Emanuele Birarelli.
W niedzielę w Mediolanie odbył się finał Pucharu Włoch. Podopieczni Radostina Stojczewa, pokonując w czterech setach zespół Lube Banca Marche Macerata, cieszyli się z wywalczenia tego trofeum po raz drugi z rzędu. Duży udział w zwycięstwie wicemistrzów kraju miał środkowy, Emanuele Birarelli, który straszył biancorossich swoją nieprzyjemną zagrywką. – Dobrze otworzyłem to spotkanie, a z czasem nabrałem jeszcze większej pewności siebie. Wiedziałem, że swoją zagrywką mogę sprawić niemałe problemy rywalom. Pod koniec meczu byłem już nieco zmęczony, przez co popełniłem kilka błędów, ale i tak wywierałem presję na graczach Lube – tłumaczył Birarelli.
Siatkarze gialloblu we wrześniu musieli uznać wyższość podopiecznych Alberto Giulianiego w rywalizacji o Superpuchar Włoch. Puchar kraju jest zatem ich pierwszym trofeum w tym sezonie Serie A, przez co radość z jego wywalczenia jest tym większa. – Jesteśmy szczęśliwi. Bardzo chcieliśmy wygrać ten mecz i udowodnić, że wciąż jesteśmy głodni zwycięstw, pomimo iż mamy na swoim koncie już wiele sukcesów. Ciągle jednak chcemy wygrywać mecze i kolejne trofea. Tego nigdy za wiele – podkreślił środkowy Itasu i reprezentacji Włoch. Zadowolony z tego zwycięstwa był także Osmany Juantorena, który podkreślił, iż osłodziło mu ono porażkę w V-Day w kwietniu. – Cieszę się, że rok 2012 zakończyliśmy wygranym meczem, to dobry znak na przyszłość. Miniony rok był dla nas bardzo trudny i męczący, ale też emocjonujący. Po porażce w finale ligi i w Lidze Mistrzów po raz czwarty zostaliśmy klubowymi mistrzami świata, a teraz jeszcze obroniliśmy Puchar Włoch. W 2013 roku na pewno naszym celem będzie scudetto i złoto Ligi Mistrzów. Chcemy zagrać przynajmniej w finałach tych rozgrywek, ale co z tego wyjdzie… zobaczymy. Na pewno nie możemy nikogo się obawiać.
Spotkanie, szczęśliwym asem serwisowym, bowiem piłka przetoczyła się po siatce, spadając po stronie biancorossich, zakończył Matej Kazijski. – Takie rzeczy się zdarzają. Jeśli w trudnych momentach nie poddajesz się, szczęście stoi po twojej stronie. To już jednak historia, coś takiego nie będzie nam się przytrafiać często – kontynuował Birarelli, dodając, iż choć cała drużyna miała w pamięci ostatnią piłkę meczu o scudetto i błąd sędziego, który zadecydował o zwycięstwie Lube Banca, nie mogli tego rozpamiętywać i obawiać się, że podobna sytuacja przytrafi się także w Mediolanie. – To nie był łatwy mecz, dlatego musieliśmy skupić się na grze. Graliśmy spokojnie, zdobywaliśmy punkt po punkcie, nie chcąc forsować tempa i to przyniosło efekt.
źródło: inf. własna