- Kiedy dowiedziałem się, że Alek nie jest trenerem kadry, byłem bardzo zły - zdradził po zwolnieniu Alojzego Świderka Andrzej Niemczyk. - Po rozmowie z samym Alkiem i prezesem zrozumiałem, że ta decyzja była uprawomocniona.
Decyzja o nieprzedłużeniu kontraktu z Alojzym Świderkiem została oficjalnie przekazana w czwartkowe popołudnie. Zakończenie współpracy ze szkoleniowcem żeńskiej reprezentacji wywołało spore zaskoczenie. – Zadzwoniłem do prezesa Przedpełskiego i spytałem: „ludzie, co wy robicie? Alek powinien dostać szansę przynajmniej do zakończenia mistrzostw Europy w 2013 roku." Po rozmowie z samym Alkiem i prezesem zrozumiałem, że ta decyzja była uprawomocniona, bo wizje obu stron były rozbieżne – przyznał Andrzej Niemczyk w Przeglądzie Sportowym.
Były trener reprezentacji zwrócił jednak uwagę na szczególnie trudne warunki, w których Świderek rozpoczynał pracę z kadrą. – Alka bardzo szanuję, bo jest solidny i pracowity. Prezes Przedpełski stwierdził jednak, że brakuje mu charyzmy i trochę przebojowości. Gdyby miał w sobie trochę z Niemczyka, nadal prowadziłby kadrę – to słowa Przedpełskiego. Alek posklejał kadrę po dwóch ludziach, którzy zepchnęli ją z piedestału. Marco Bonitta złamał drużynie kręgosłup, Jerzego Matlaka funkcja przerosła – ocenił zdobywca dwóch złotych medali mistrzostw Europy, który bardzo dobrze zna Świderka. Zwolniony z czwartek trener reprezentacji jako asystent pomagał mu bowiem w odnoszeniu największych sukcesów w żeńską reprezentacją.
Wraz ze zwolnieniem Świderka rozpoczęły się poszukiwania jego następców. – Teraz działacze są skazani na obcokrajowca, bo w Polsce nie widać godnego następcy dla Alka – przyznał Niemczyk. Opinia ta ma również potwierdzenie w wypowiedziach, którzy przychylają się między innymi do szkoleniowców z Półwyspu Apenińskiego.
źródło: inf. własna