Nie milkną echa po piątkowej dymisji Jerzego Matlaka. Tym razem głos zabrał sam zainteresowany, który jest oburzony sposobem, w jaki klub zakończył z nim współpracę. - Potraktowano mnie jak 15-latka. To niedopuszczalne - przyznał.
Po zeszłorocznym triumfie w rozgrywkach ligowych, Atom Trel Sopot przeszedł rewolucję kadrową i oczywistym stało się, że powtórzenie wyniku w tym sezonie będzie niezwykle trudne. Tymczasem sopocianki pod wodzą Matlaka spisywały się nadspodziewanie dobrze, po pierwszej rundzie plasując się na 4. pozycji (przegrywając tylko gorszym bilansem setów z drugą w tabeli ekipą z Muszyny i trzecią – z Dąbrowy Górniczej). Całkiem dobrze mistrzynie Polski radzą sobie także w Lidze Mistrzyń, na kolejkę przed końcem fazy grupowej wciąż zachowując szansę na dalszą grę. W ostatnim meczu tych rozgrywek sopocianki nie dały najmniejszych szans ekipie Agel Prostejov. Nie można zatem powiedzieć, że o odejściu Matlaka zdecydowały względy sportowe. Co zatem?
Według Matlaka zarząd klubu ma mu za złe to, że nie poprowadził drużyny w meczu ligowym w Białymstoku. – Mam zaświadczenia lekarskie, że mój stan zdrowia na to nie pozwolił. Żona i lekarze radzili mi, bym wziął krótki urlop, by podreperować zdrowie, ale zacisnąłem zęby i chciałem pracować. Bo zależało mi na tej drużynie! Czułem za nią odpowiedzialność – przyznał były szkoleniowiec reprezentacji.
Matlak ma także zastrzeżenia do tego, w jaki sposób rozwiązano z nim umowę. – Zostałem wezwany do klubu tuż po naszym powrocie z Czech. W spotkaniu ze mną udział wzięło chyba z sześć osób. Wręczono mi wypowiedzenie, ale nie uzasadniono tej decyzji w żaden sposób. Usłyszałem tylko, że to z powodów dyscyplinarnych – relacjonuje trener. Czy sprawa skończy się w sądzie? Jest to możliwe, bowiem sprawą zajmuje się już adwokat Matlaka.
źródło: inf. własna