Wygląda na to, że mistrzynie Polski w końcu przerwały swoją nie najlepszą passę. Po ligowym zwycięstwie nad liderem tabeli przyszedł czas na wygraną w Lidze Mistrzyń. Zwycięstwo nad mistrzem Czech cieszy, ale zdaniem Jerzego Matlaka trzeba zachować spokój.
Trener sopocianek nadal twierdzi, że nie jest tak, jak być powinno. – Po dwóch porażkach w ORLEN Lidze zrobiła się prawie żałoba narodowa. Widziałem, że niektóre siatkarki zaczęły obawiać się o swój los, spodziewając się jakichś radykalnych rozwiązań. Nagle to wszystko się odwróciło. Zaczęliśmy wygrywać, zrobiło się nad nami jaśniej, ale na pewno nie można powiedzieć, że jest już dobrze – powiedział Jerzy Matlak.
W drużynie Atomu Trefla Sopot wciąż wiele jest do poprawy. Szkoleniowiec docenia jednak po raz kolejny znakomitą postawę australijskiej zawodniczki, Rachel Rourke. – Po tym meczu przestrzegam przed hurraoptymizmem, gdyż wystarczy zerknąć w statystyki, aby zobaczyć, że sporo pomogły nam rywalki, które popełniły dwa razy więcej od nas błędów. Dlatego nie musieliśmy tak nadwyrężać Rourke jak w poprzednich meczach, chociaż i dzisiaj Rachel była liderką drużyny – ocenił. Trener Matlak ma świadomość, że dwa wygrane spotkania jeszcze o niczym nie świadczą. Jego zespół czeka długa droga do ewentualnego końcowego sukcesu. – Jednak nadal czeka nas dużo pracy. I tak będzie jeszcze długo. Do wiosny daleko, nie tylko kalendarzowej, ale również tej siatkarskiej w naszym wykonaniu – dodaje.
Również w ocenie trenera Agel Prostejov o zwycięstwie sopocianek zadecydowała lepsza skuteczność w ataku oraz dynamiczniejsza gra na siatce. – Wygrała drużyna lepsza. Atom Trefl przewyższał nas przede wszystkim w grze na siatce, w bloku i ataku – powiedział Miroslav Cada. Szkoleniowiec czeskiego zespołu zauważa, że jego podopieczne miały duże problemy z zatrzymaniem Rachel Rourke. – Staraliśmy się tak ustawiać blok i obronę, aby przeciwstawić się zbiciom Rourke, ale poza pierwszym setem to nam się nie udawało – twierdzi. – Zdecydowanie za dużo pełniliśmy też błędów – dodaje. W ekipie mistrzyń Czech zabrakło podstawowej zawodniczki, Pereiry Soares. Według Miroslava Cady fakt ten również w pewnym stopniu przyczynił się do ich dzisiejszej porażki. – Ponadto nie mogła zagrać nasza kapitan, Pereira Soares, gdyż ma złamany palec. Nie było zatem zawodniczki, która mogła się na dobre przeciwstawić australijskiej atakującej sopocianek – tłumaczy.
źródło: sport.trojmiasto.pl